NOWOŚCI

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Filmy i seriale roku 2015 według Agniechy

       Ostatni element zestawień zeszłego roku, czyli filmy i seriale roku 2015, zarówno te najlepsze jak i najgorsze. W sprawie filmów są to tytuły, które miały polską premierę w minionym roku. Nie zabraknie też zaskoczeń, nie tylko dla Was, ale i dla mnie! Pamiętajcie, że tytuły wybierałam spośród tych, które widziałam. Jestem świadoma tego, że ominęło mnie wiele znakomitych tytułów, ale niestety nie byłam zdolna, ani nie miałam chęci oglądać więcej. W tej części pojawią się również filmy, które będą miały premierę w roku 2016, a na które szczególnie czekam. Oczywiście, lista jest o wiele bardziej rozbudowana, ale żeby je poznać musicie śledzić już fan page bloga lub mój profil na Filmweb LINK. Natomiast, jeżeli chodzi o ewentualne wyzwania filmowe... nie biorę udziału w żadnym konkretnym wydarzeniu na Facebooku. Stworzyłam natomiast swoją własną listę tytułów, które koniecznie muszę nadrobić, bo aż wstyd. Duża ich część pochodzi z książki „1001 filmów, które musisz zobaczyć”.

      Pierwszym obejrzanym filmem w 2015 roku było „Dziecko Rosemary” w reżyserii Romana Polańskiego, który to obejrzeliśmy zaraz po północy z Pędzel i Katana. Natomiast ostatnim „Kryptonim U.N.C.L.E.” Guya Ritchiego, dzięki uprzejmości firmy Galapagos, która udostępniła mi film do recenzji.

Najlepsze tytuły 2015 roku

Dzikie historie”, reż. Damián Szifrón
Największe zaskoczenie tego roku- w moim odczuciu. Nie spodziewałam się, że właśnie ten tytuł dostanie u mnie najwyższą notę w tym roku, a jednak. Ta niesamowita antologia o ludzkich emocjach, w których sześciorgu ludziom puszczają nerwy, a efekty są najrozmaitsze i często bardzo komiczne. Przekraczanie ludzkich granic i granie na moralności każdego człowieka, każdego widza. Świetnie zmontowane hiszpańskie kino z bardzo dobrą grą aktorską. Rewelacja!

Whiplash”, reż. Damien Chazelle
Inny, tym razem bardziej oscarowy tytuł. W końcu dał nam wspaniałego J.K. Simmonsa, który w roli Fletchera jest wręcz niezastąpiony, a także dzieciaka, który uderza w perkusję z prawdziwą pasją. Odrobinę banalna historia, bowiem niczym nie różniąca się od innych dotyczących spełnianych marzeń i ludzkich ambicji, ale zaprezentowana w tak wspaniały sposób, że chce się oglądać więcej. Tytułowy „Whiplash” cudowny w brzmieniu, perkusja jest tu nawet znośna, a aktorzy cudowny w swoich kreacjach.

Ex Machina”, reż. Alex Garland
Tytuł o bardzo niepozornym tytule, które niezwykle mnie zaskoczył. Na plus jest również to, że od pierwszych chwil zaintrygował nie tylko mnie, ale również i mojego męża. Zachwycające zdjęcia niesamowitych lasów i wzgórz- bo w takiej okolicy mieściło się schludne centrum badawcze, które niezwykle uwydatniały bardzo fascynującą fabułę. Tak siadającej na psychikę produkcji już dawno nie widziałam, rzadko kiedy filmom udaje się mnie zaskoczyć. Tutaj się to udało. W dodatku Ava... taka cudowna!

Gra tajemnic”, reż. Morten Tyldum
Jeden z pierwszych filmów, jakie zobaczyłam w 2015 roku. Jako, że nie przepadam zazwyczaj za tytułami tego typu na starcie byłam sceptycznie nastawiona. Jednakże klimat jaki udało się wytworzyć twórcom całkowicie mnie pochłonął. Atmosfera obezwładniającej inteligencji i genialnego aktorstwa Benedicta Cumberbatcha wciągnęła w fabułę pełną intryg i napięcia. W dodatku dramat głównego bohatera, tak bardzo przejmujący.

Marsjanin”, reż. Ridley Scott
Kolejna, bardzo pozytywna niespodzianka minionego roku. Film, którego akcja dzieje się w kosmosie, w dodatku w całkowitym odosobnieniu, czy to w ogóle może być fajne? Okazuje się, że Scott wyszedł naprzeciw oczekiwaniom widza i stworzył nie tylko bardzo interesujący, ale przede wszystkim okraszony humorem film, który pomaga wczuć się w dramat głównego bohatera. Oczywiście, nie brak tutaj błędów logicznych, ale niesamowite zdjęcia kosmosu, piękna czerwona planeta, to coś co zdecydowanie je wynagradza.

Snajper”, reż. Clint Eastwood
Brudny Harry dalej w formie, w formie reżyserskiej oczywiście. Nie rozstaje się z wojennymi klimatami i tym razem zabiera nas do Iraku, wraz z bohaterem narodowym Ameryki. W filmie nie brak patosu i tego całego patriotycznego uwielbienia dla kraju, ale... wykonanie tego obrazu zdecydowanie zachwyca. Nie dość, że Bradley Cooper podołał całkiem nowej roli, to w dodatku historia jego bohatera jest nad wyraz przejmująca, a momentami nawet trzymająca w napięciu. Zachwycać można się tutaj wszystkim, ale najbardziej to chyba cudownymi zdjęciami i genialnie zrealizowanej burzy piaskowej. Piękny!

Star Wars: Przebudzenie mocy”, reż. J.J. Abrams
Fanatycy serii uważają tytuł za bardzo wtórny i okej, po spojrzeniu trzeźwiejszym okiem można przyznać im rację. Fabuła mocno kuleje, w szczególności ta pokraczna koncepcja zaginionego Luke'a. Nie mniej, duch i moc filmu była z twórcami, aktorami, ale przede wszystkim z widzami przez cały seans. Niesamowite widowisko, tak bardzo eleganckie i nieprzesadzone, jak filmy prequelowe. Powrót klasycznych bohaterów, którzy wzbudzają niezwykły sentyment, ale też i nowe postaci, które potrafią zachwycić, a chemia między nimi porwać. Kylo Ren jest niesamowicie mroczny, do momentu aż zdejmie maskę, a humor pozostaje na całkiem porządnym, niewymuszonym poziomie.

Krampus. Duch Świąt”, reż. Michael Daugherty
Kolejne zaskoczenie, chyba najbardziej dla mnie, ale też pewnie i dla Was, że ten tytuł w ogóle się tutaj znalazł. Film tak bardzo mnie zachwycił swoim świątecznym duchem, a także poczuciem humoru, że do tej pory nie mogę wyjść z fascynacji. Będę powtarzać to zawsze, produkcja ta staje obok innych ulubionych filmów w klimacie świąt! Dlaczego? Mroźny klimat, rewelacyjna stylizacja Krampusa, no i ci pomocnicy... Wszystko z humorem, ale też i z morałem. Rewelacja!

Everest”, reż. Baltasar Kormákur
Jeden z najpiękniejszych filmów tego roku. Wspaniała historia, tak bardzo chwytająca za serce, tak bardzo trzymająca za gardło. Co prawda jest efektem ludzkiej głupoty, wielu pomyłek doświadczonych himalaistów, co wywołuje jeszcze większe emocje. Nie mniej, poświęcenie aktorów, wspaniałość, wręcz majestatyczność Everestu, no i oczywiście cudowne zdjęcia mroźnego otoczenia, piękna burza... to wszystko wynagradza kilka kluczowych błędów ludzkich i scenariuszowych.

Mad Max: Na drodze gniewu”, reż. George Miller
Znowu zaskoczenie, dla mnie tym większe, że nie urzekły mnie poprzednie tytuły z serii. Najnowszy przykuł moją uwagę, zachwycił swoim wykonaniem do tego stopnia, że oglądałam go niemalże przy każdej okazji- trzeba więc powiedzieć, że jest chyba ulubionym moim tytułem ubiegłego roku. Abstrakcyjna fabuła, ale za to jak pięknie oprawiona. Ten wszechobecny piach, pustkowia, wspaniały klimat, no i oczywiście... zniewalająca muzyka. Pięknie!



Największe rozczarowania roku 2015

Czego dusza zapragnie”, reż. Terry Jones
Początkowo nic nie zapowiadało takiej katastrofy, choć gdy pojawiła się już pozaziemska moc można było oczekiwać tragedii. Coś co miało wyglądać jak brytyjski „Bruce Wszechmogący” szybko przeszedł w kpinę wraz z coraz niższym poziomem rozsądku w życzeniach. W dodatku Simon Pegg ledwo do zniesienia.

Fantastyczna Czwórka”, reż. Josh Trank
Nie sądziłam, że jakikolwiek film Marvela kiedykolwiek pojawi się w takimi zestawieniu. Wszyscy, którzy narzekali na pierwszych Fantastycznych teraz pewnie biją się w pierś, bowiem nowe wydanie, tak bardzo młodzieżowe, jest szalenie nużące. Film praktycznie o niczym, kilka minut akcji u samego finału, a efekty... koszmarne.

Hitman. Agent 47”, reż. Aleksander Bach
Kolejny nieudany remake. Całkowity szok, że taka historia może być tak nijako poprowadzona. Główny wątek fabularny jest dość koślawy, w dodatku ten dziwaczny klimat, ale przede wszystkim straszliwa obsada. Rupert Friend zupełnie się tutaj nie sprawdza. Niestety.

Ted 2”, reż. Seth MacFarlane
Kiedy pierwszy film był względnie znośny, nawet ciekawy, tak drugi staje się humorystycznym koszmarkiem. Najgorsze, że pomysł na scenariusz całkiem fajny, szukanie człowieczeństwa w pluszowym misiu, ale humor jest tak wulgarny i obrzydliwy, a niektóre sceny tak głupawe, że ciężko jest zrozumieć istnienie tego filmu.

Tajemnice lasu”, reż. Rob Marshall
Nie jestem w stanie pojąć, co tak bardzo mnie boli w tym filmie. Prawdopodobnie jest to związane z jednym wielkim rozczarowaniem. W końcu spodziewałam się wiele po Marshallu, w szczególności, że jest to musical! Niestety, fabuła chwilowo znośna, aby potem rozwalić na łopatki swoją głupotą. W dodatku brak chwytliwych piosenek również zawodzi...

Zbuntowana”, reż. Robert Schwentke
Oglądanie tego filmu tak bardzo bolało. Tym bardziej, że pierwszy tytuł wzbudził we mnie wiele fascynacji i dawał szansę na naprawdę dobrą antyutopię młodzieżową. Niestety, wszystko siadło. Całe napięcie zniknęło, bo akcja została tutaj tak ślamazarnie poprowadzona, że aż trzeba było walczyć z zaśnięciem. Zero fascynacji, a aktorstwo po prostu straszne!

Pięćdziesiąt twarzy Greya”, reż. Sam Taylor-Johnson
Wiem, że wszyscy uważają książkę, że coś mega kiczowatego. Mnie się podobała, więc czekałam na coś naprawdę ostrego. Jakież było moje zdziwienie, że omalże nie zasnęłam w kinie. Normalnym jest, że filmy porno nie mają żadnej fabuły i poza scenami „akcji” bardziej nużą, ale kurde... przy tym można było oszaleć z nudów. Pomijam fakt, że Jamie w ogóle się nie sprawdził w roli charakternego Christiana!

Chłopak z sąsiedztwa”, reż. Rob Cohen
Smutnie słaby film, choć mogło być zdecydowanie gorzej. Jest odrobina napięcia, także i seksualnego, aczkolwiek całość zdecydowanie zbyt mdła. Fabuła mocno kuleje, tak bardzo mocno, a Jennifer Lopez jest bardziej irytująca niż zwykle. Guzman względnie zachwycał swoim drapieżnym spojrzeniem, ale tylko tym.

Klucz do wieczności”, reż. Tarsem Singh
Zaskakujące jak z takiego fajnego pomysłu można zrobić coś tak bardzo nijakiego. Kiedy obsada względnie dawała radę, to zawiódł klimat, który był tak przytłaczający, że całkowicie przyćmił ogólny sens obrazu. Poza tym... tempo akcji zdecydowanie za bardzo się ślimaczyło, a najrozmaitsze sceny po prostu nużyły.

Piksele”, reż. Chris Columbus
W normalnych warunkach tego filmu pewnie by tutaj nie było, no ale zdarzyło się tak, że nie obejrzałam nic słabszego. W tej produkcji najbardziej boli oczywiście Adam Sandler, który kolejny raz przypomina dlaczego tak bardzo go nie znoszę. Choć początkowo fabuła wydaje się być względnie ciekawa, to jednak to jak się rozwija zakrawa o skrajną głupotę. Tak wielką, że zmierza już tylko po równi pochyłej ku dnu. 
 


Wyczekiwane filmy 2016

Joy”, reż. David O. Russell – 08. stycznia
Nienawistna ósemka”, reż. Quentint Tarantino – 15. stycznia
Dziewczyna z portretu”, reż. Tom Hooper – 22. stycznia
Anomalisa”, reż. Duke Johnson – 22. stycznia
Zjawa”, reż. Alejandro González Iňárritu – 29 stycznia
Czas próby”, reż. Craig Gillespie – 29. stycznia
Deadpool”, reż. Tim Miller – 12. lutego
Bogowie Egiptu”, reż. Alex Proyas – 26. lutego
Osobliwy dom Pani Peregrine”, reż. Tim Burton – 04. marca
Duma i uprzedzenie, i zombie”, reż. Burr Steers – 11. marca
Wierna”, reż. Robert Schwentke – 18. marca
Batman v Superman: Świat sprawiedliwości”, reż. Zack Snyder – 01. kwietnia
Victor Frankenstein”, reż. Paul McGuigan – 15. kwietnia
Piąta fala”, reż. J Blakeson – 15. kwietnia
Łowca i Królowa Lodu”, reż. Cedric Nicolas-Troyan – 22. kwietnia
Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów”, reż. Anthony Russo – 06. maja
X-Men: Apocalypse”, reż. Bryan Singer – 20. maja
Alicja po drugiej stronie lustra”, reż. James Bobin – 26. maja
Warcraft: Początek”, reż. Duncan Jones – 10. czerwca
Iluzja 2”, reż. Jon M. Chu – 10. czerwca
Dzień Niepodległości: Odrodzenie”, reż. Roland Emmerich – 24. czerwca
Tarzan: Legenda”, reż. David Yates – 08. lipca
Legion samobójców”, reż. David Ayer – 12. sierpnia
Sekretne życie zwierzaków domowych”, reż. Chris Renaud – 23. września
Doctor Strange”, reż. Scott Derrickson – 04. listopada
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”, reż. David Yates – 18. listopada
Rogue One: A Star Wars Story”, reż. Gareth Edwards – 23. grudnia



Największe zaskoczenia wśród seriali

Miasteczko Wayward Pines”, aut. Chad Hodge
Niesamowicie wciągający serial. Już od pierwszych chwil zaskakuje tajemniczością, a dość sprawne dochodzenie do szokującej prawdy jest intrygujące. Nie spodziewałam się czegoś aż tak dobrego, choć wiele osób porównuje tytuł do jeszcze lepszego „Twin Peaks”. Jak dla mnie to serial przyszłości, który przez cały serial trzyma niezmienny poziom.

Agenci T.A.R.C.Z.Y.”, aut. Jed Whedon, Joss Whedon, Maurissa Tancharoen
Tytuł, z którym miałam ogromny problem. Wszyscy bowiem wiedzą, że zrezygnowałam z dalszego seansu po 6 odcinku pierwszego sezonu. Za namową Moni postanowiłam do niego powrócić i teraz z utęsknieniem czekam na każdy kolejny epizod. Fabułą coraz bardziej się rozwija i podąża w coraz śmielszych kierunkach. Tworzą się nowe pomysły, które rewelacyjnie łączą się z kinowym uniwersum i odwrotnie. Świetne poczucie humoru, niezłe tempo akcji, no i te liczne sekrety. Nic bardziej nie napędza naszej fascynacji niż superwojownicy i ciekawi bohaterowie.

Scream Queens”, aut. Ryan Murphy, Brad Falchuk, Ian Brennan
Uwielbiam tytuły wyśmiewające się z innych produkcji. Najnowszy serial od twórców „Glee” to nie tylko pastisz slasherów, ale i naśmiewanie się ze współczesnych wynalazków i zamiłowania młodzieży do social mediów. Śmieszny w genialny, choć mocno przesadzony sposób, uzbrojony w bohaterów, których mamy ochotę zamordować już w pierwszych minutach pierwszego epizodu. Tak, mówię tutaj o Chanel Oberlin! Emma Roberts jest genialna w tej roli.

The Whispers”, aut. Soo Hugh
Enigmatyczny początek zaintrygował mnie na tyle, że nawet po trzech pierwszych epizodach zostałam z serialem na dłużej. W końcu, nie ma nic bardziej przerażającego od nawiedzonych dzieci! Zaskakujące, w jak ciekawy sposób rozwija się fabuła. Wraz z odkrywaniem kolejnych elementów układanki wzrasta napięcie. Wciągnęłam się i chciałabym więcej, w szczególności po takim finale! Ciekawe, czy twórcy spełnią moje życzenie.

Grimm”, aut. David Greenwalt, Jim Kouf, Stephen Carpenter
Nie było co oglądać, więc stwierdziłam, że nadrobię sobie ten serial. W końcu bardzo lubię baśniowe klimaty. Początkowo miałam ambiwalentne uczucia wobec tego tytułu, bowiem tak bardzo nie podobało mi się wykorzystanie wątków baśniowych, które było praktycznie zerowe. Jedynie co łączy fabułę z baśniami Grimma jest potomek twórców, no i oczywiście niemieckie korzenie, więc i nazwy- co dodatkowo było bardzo bolesne. Jednak gdy zaczęłam traktować serial jak kryminalny twór z elementami fantasy wyszło mi to na dobre i tak do tej pory przy nim trwam! 


 
Największe rozczarowania serialowe

Posłańcy”, aut. Eoghan O'Donnell
Miało być fajnie. Miał być Diabeł, miała być Apokalipsa, Jeźdźcy, Aniołowie i tak dalej. Miało być fajne widowisko, miało być ciekawie. Wyszło, jak wyszło. Nie dość, że fabuła nie była na tyle nadnaturalna jak można się było spodziewać, to była zdecydowanie zbyt przyziemna. Może wychodzić to produkcjom na plus, ale prawda jest taka, że tutaj w ogóle się to nie sprawdziło. Coś co zapowiadało się enigmatycznie szybko utraciło swojego ducha, a jedyne co zachwycało to uroda portugalskiego przystojniaka będącego Diabłem.

Pod kopułą”, aut. Brian K. Vaughan
Najsmutniejsza porażka serialowa sezonu. Dwa pierwsze sezony były naprawdę dobre, naprawdę fascynujące, podczas gdy trzeci- finałowy, totalnie pojechał po bandzie swoim absurdem. Za szybko wprowadzone rozwiązanie i skupienie się na fantastycznych elementach całkowicie pogrążyło fabułę tworząc z niej jakiś niezrozumiały bełkot na kształt „Stukostrachów”. W dodatku finał daleki jest od ideału, a wszystko na co pracował serial poleciało na łeb na szyję. Szkoda...

American Horror Story: Hotel”, aut. Ryan Murphy, Brad Falchuk
Stwierdzam, że ta seria zaczyna mnie poważnie męczyć. Na szczęście przed nami jeszcze tylko jedna odsłona. Ten sezon zapowiadał się naprawdę niesamowicie. Premierowy odcinek zrobił na mnie spore wrażenie i naprawdę urzekł mnie klimat tytułowego Hotelu. Nie mniej, szybko stracił całego ducha tajemniczości, kolejne zbrodnie przestały interesować, a wszystko zaczęło po prostu nużyć. Jedynie Gaga ratowała tytuł, choć i ona z czasem zaczęła męczyć.

Z Nation”, aut. Karl Schaefer, Craig Engler
Na Serialkonie dowiedziałam się, że wytrwałam przy tym serialu dłużej niżeli prowadzący prelekcję o zombie. Brawo ja! Jednakże jak pierwszy sezon bardzo mi się podobał, tak przez drugi ciężko było mi przebrnąć. Absurd sięgnął tutaj już wszelkich granic, a królują narodziny pewnej małej istotki. Wszystko stało się mdłe, irytujące, wręcz nieznośne, a kolejne przygody bohaterów bardziej nużyły niż porywały. Całe szczęście, że serial należy do tych krótkich seriali, które kończą się przed końcem roku!

Wikingowie”, aut. Michael Hirst
Do seansu namówiła mnie muzyka zaproponowana przez twórców podczas Międzynarodowej Gali Seriali w trakcie FMF 2015. Wydawało mi się, że to zdecydowanie mój klimat, w końcu nigdy nie gardziłam historycznymi produkcjami, a wręcz przeciwnie, wzbudzały we mnie zachwyt. A tutaj niestety, jedno wielkie rozczarowanie. Oczywiście, zdarzają się chwile wielkiego objawienia, kiedy jeden odcinek na dziesięć mi się spodoba. Nie mniej, w większości są to tylko nudne intrygi, niezrozumiałe dla mnie zachowania Ragnara i to ciągłe życzenie mu śmierci! A gdzie te porywające walki Wikingów? No właśnie, w tej mniejszości, dzięki której jeszcze oglądam ten serial...



Wyczekiwane premiery serialowe 2016

Shadowhunters”, aut. Ed Decter – 12. stycznia
Colony”, aut. Carlton Cuse, Ryan J. Condal - 14. stycznia
Legends of Tomorrow”, aut. Greg Berlanti, Andrew Kreisberg, Marc Guggenheim - 21. stycznia
Z archiwum X”, aut. Chris Carter - 24. stycznia
Lucifer”, aut. Tom Kapinos - 25. stycznia
The Magicians”, aut. Sera Gamble, John McNamara - 26. stycznia
11/22/63”, aut. - 15. lutego

Prześlij komentarz