Oryginalny
tytuł: Profondo rosso
| Reżyseria: Dario Argento | Scenariusz: Dario Argento | Obsada:
David Hemmings, Daria Nicolodi, Gabriele Lavia, Macha Méril,
Eros Pagni | Kraj: Włochy | Gatunek: Thriller
Premiera: 07 marca 1975 (Świat)
Ocena:
4/10
Dario Argento uznawany jest za jednego z najlepszych twórców
włoskiego kina grozy. Sławę przyniosło mu splamione krwią
kryminały zwane giallo, do których zalicza się przede
wszystkim „Głęboka czerwień”.
Podczas swojej włoskiej wyprawy niemiecka telepatka doznaje silnego
wstrząsu wyczuwając psychopatycznego mordercę. Tego samego
wieczoru ginie z jego rąk, a świadkiem całego zajścia jest
utalentowany muzyk. Nawiązuje on współpracę z lokalną
dziennikarką, aby rozwiązać zagadkowe morderstwo kobiety.
Nazywany mistrzem grozy, ale po „Głębokiej czerwieni”
ciężko byłoby korzystać z podobnych. Ni to horror, ni to
kryminał, takie nie wiadomo co. Raczej dość przeciętny thriller,
który niczego nie wnosi, nie przeraża i nie szokuje, a tym
bardziej... nie trzyma w napięciu. Może za swoich czasów był
niekwestionowanym hitem, jest to całkiem możliwe i nawet
zrozumiałe, jednakże dzisiaj, kiedy ludzkie mózgi przesiąknięte
są już krwawymi hitami, nic nie jest w stanie ich wzruszyć. Z
pewnością jednak Argento stworzył niesamowitą otoczkę tajemnicy.
Do samego końca ciężko jest rozwikłać kto jest mordercą, czego
nie można powiedzieć o dzisiejszych schematycznych obrazach. Dobrze
kumuluje grozę w obrazie koncentrującym się na detalach (może aż
za bardzo!) i efektach, chociaż mocno nad wyraz byłoby
stwierdzenie, że jest to jakieś arcydzieło. Świetne scenografie i
klimat opuszczonego domu potrafią wytrącić człowieka z równowagi,
ale już tytułowa głęboka czerwień tak naprawdę przypomina
rozlaną farbkę, którą ktoś miał ochotę wymalować malinowe
usta. Dramat przy tym przeogromny, gdyż głupota bohaterów
najwyraźniej pozostała bez zmian przez te dziesiątki lat.
Natomiast jednego twórcom nie można odmówić, film ma genialną
ścieżkę dźwiękową, choć także i tutaj nadarza się przesada
pod postacią pisków. Ogólnie nie jest to jakiś wybitny film, do
tej pory widzieć można już było całą masę lepszych,
ciekawszych, bardziej efektownych. Ma jednak klimat swojej epoki,
który docenić można i dziś, a także nierozwiązywalną
tajemnicę, o którą dziś ciężko.
Oryginalny
tytuł: The Wizard of Oz
| Reżyseria: Victor Fleming | Scenariusz: Noel Langley, Florence
Ryerson | Obsada: Judy Garland, Ray Bolger, Bert Lahr, Jack Haley,
Billie Burke, Margaret Hamilton, Frank Morgan, Charley Grapewin |
Kraj: USA | Gatunek: Familijny, Fantasy, Musical, Przygodowy
Premiera: 12 sierpnia 1939 (Świat) 27 marca 2015 (Polska)
Ocena: 7/10
Klasyka wśród musicali i kina familijnego. Historia, która stała
się inspiracją dla twórców popkultury. Fleming stworzył
„Czarnoksiężnika z Oz”, który okazał się być
ponadczasowym, niezwykłym dziełem.
Pewnego dnia przez uroczą farmę w Kansas przechodzi trąba
powietrzna. Przenosi ona dziewczynkę i jej psa do magicznej krainy
Oz, w której spotyka najdziwniejsze istoty. Wraz z nimi podąża do
legendarnego czarnoksiężnika licząc na to, że pomoże jej nowym
przyjaciołom, a jej samej da wrócić do domu.
Jeden z najpiękniejszych filmów jakie powstały. Świetnie
zakamuflowana, choć nazbyt ostentacyjna nauka o sercu, rozumie i
odwadze, które dają jeden określony ideał. Historia znana na
całym świecie, z której pochodzą nie tylko kultowe czerwone
pantofelki, ale również i zielona czarownica. Wykonany w dwojaki
sposób film bardzo dobrze ukazuje różnicę pomiędzy wcześniejszym
ograniczonym życiem Dorotki, a niesamowitą przygodą, którą
przeżywa w Oz. Wspaniałe postaci, które się tutaj pojawiają
towarzyszą uroczej, rezolutnej dziewczynce wspierając ją na każdym
kroku swoją radą, tworząc coś na kształt prawdziwej rodziny.
Cudowny kontrast pomiędzy czarno-białą warstwą tego pierwszego, a
pełną kolorów i do przesady cukierkowego uroku drugiego jest
jednym z największych zalet tego filmu. Tuż obok pojawiają się
kultowe piosenki, ukochane po dziś dzień, jak chociażby „Over
the Rainbow”. „Czarnoksiężnik z Oz” to
przede wszystkim magia płynąca z każdego detalu filmu, która
pozwala na swobodną interpretację widza co do prawdziwości przeżyć
Dorotki. Pełen humoru, mądrości, ale przede wszystkim lekkości,
która czyni obraz Fleminga jednym z najprzyjemniejszych jego tworów.
Oryginalny
tytuł: Eraserhead
| Reżyseria: David Lynch | Scenariusz: David Lynch | Obsada: Jack
Nance, Charlotte Stewart, Allen Joseph, Jeanne Bates, Jean Lange,
Thomas Coulson | Kraj: USA | Gatunek: Surrealistyczny
Premiera: 19 marca 1977 (Świat) 31 grudnia 1978 (Polska)
Ocena:
5/10
Wiele dziwaczności oglądało się podczas swojego życia, ale
debiut Davida Lyncha zdecydowanie zajmuje pierwsze miejsce w tej
kategorii. „Głowa do wycierania” nie tylko
szokuje, ale momentami wywołuje także mdłości.
Pewien dziwny człowieczek o dziwnej fryzurze żyje sobie w dziwnym
świecie. Pewnego dziwnego dnia dowiaduje się, że jego partnerka
urodziła dziwne dziecko. Wspólnie podejmują trudy jego wychowania.
Pełen dziwności jest ten film. Totalnie surrealistyczny, momentami
okropnie obrzydliwy. Fabuła to nic innego niczym przełożenie na
dziwaczny język głównych obaw reżysera. W tym czasie bowiem jego
żona niespodziewanie zaszła w ciążę, ale chyba nie aż tak
niespodziewanie jak kobieta w filmie. Nie wiadomo skąd to dziecko,
choć pewnie z kosmosu z uwagi na jego wygląd przypominający
skrzyżowanie E.T. z dinozaurem. Gdyby widz przed seansem nie
dowiedział się o problemach Lyncha, to nie ma szans na pojęcie o
co w ogóle chodzi w tym filmie. Wygląda to jak totalnie niespójny
zlepek niepokojących i obrzydliwych obrazów, który osiąga swoje
apogeum podczas jedzenia mikrokurczaka, czy chociażby spotkania sam
na sam ze skrzeczącym dzieckiem. Ciężko nie dostać mdłości,
które utrzymywać się będą do końca seansu i długo po nim. Są
ludzie, którzy zachwycają się plastycznością tego filmu. Serio?
No okej, przelewająca się woda, czy inne tego typu manewry może i
są ciekawe w wykonaniu, ale tylko wybrańcy zrozumieją ich przekaz
w tym filmie. Szczerze odradzam ten film ludziom wrażliwym, pomimo
tego, że jest to debiut człowieka od kultowego „Twin
Peaks”. „Głowa wycierania” to film nie
dla mnie, do tej pory się dziwię, że to dziecko nie śniło mi się
w jakimś makabrycznym koszmarze.
Filmy obejrzałam w ramach 18. Festiwalu Filmowego CROPP Kultowe!
Prześlij komentarz