Reżyseria:
Lana Wachowski, Andy
Wachowski
Scenariusz: Lana Wachowski, Andy Wachowski
Scenariusz: Lana Wachowski, Andy Wachowski
Zdjęcia:
John
Toll
Muzyka:
Michael Giacchino
Kraj: USA
Gatunek:
Sci-Fi, Akcja
Premiera: 04 lutego 2015 (Świat) 06 lutego 2015 (Polska)
Obsada: Mila Kunis, Channing Tatum, Sean Bean, Eddie Redmayne, Douglas Booth, Tuppence Middleton
Premiera: 04 lutego 2015 (Świat) 06 lutego 2015 (Polska)
Obsada: Mila Kunis, Channing Tatum, Sean Bean, Eddie Redmayne, Douglas Booth, Tuppence Middleton
Wraz
ze śmiercią Neo, nastąpił również zgon świetności
Wachowskich. Próbując zaskoczyć kolejnymi filmami bardziej
zanudzali niżeli fascynowali. Rok 2015 może stać się dla nich
przełomowy, bowiem na ekranach pojawił się ich najnowszy twór,
dzieło, które jest tak majestatyczne i wprawia w tak dobry nastrój,
że trudno jest nie uznać go za swoisty geniusz. W pełni
kiczowaty, nastawiony na wielkość „Jupiter:
Intronizacja” daje
wszystko to, co może nas oszołomić. Świadoma tego, że nikt się
ze mną nie zgodzi w tej kwestii uznaję go jeden z najpiękniejszych
filmów tego roku!
Jupiter
Jones (Mila Kunis)
nienawidzi swojego życia. Każdy jej dzień wygląda tak samo w
towarzystwie nieznośnej rodziny, pnąc się po szczeblach swojej
kariery w czyszczeniu łazienek bogaczy. Nie o takim życiu marzy,
liczy na to, że kiedyś zrobi coś wielkiego. Wtedy na jej drodze
staje przystojny albinos imieniem Caine (Channing
Tatum) wyposażony w
kosmiczne gadżety, który ratuje ją przed śmiercią z rąk
kosmitów. Dziewczyna dowiaduje się, że nie jest zwyczajną
ziemianką. Teraz musi odzyskać swój tytuł i dojść do
porozumienia z nieśmiertelnym rodzeństwem Abrasaxów, rządzącym
wszechświatem.
Takich
filmów, jak „Jupiter”
jest bardzo mało na tym
świecie. Bardzo prosty w
swojej konstrukcji, głupi w nietypowej fabule, ale też
zjawiskowy i zachwycający zarazem. Innymi
słowy dobry, choć zły. Jest to jeden z idealnych przykładów na
to, że nie trzeba mieć scenariusz nie wiadomo jak inteligentny, aby
wywołać uśmiech na twarzy widza. Nie musi być zbyt wielki, o
rozbujanych ambicjach, aby zmusić człowieka do myślenia! O czym
myśli oglądający podczas seansu? Zapewne o tym, że Jupiter znowu
zaczyna spadać, więc za chwilę zapewne Caine znowu ją złapie.
Gdzieś na drodze wybuchnie ostrzeliwany przez kosmitów samochód, a
w przestworzach eksplodują gigantyczne rafinerie. Channing dostanie
łupnia od mini latających godzilli, a Kunis znowu ubierze jakąś
olśniewającą kieckę, a może raczej posprząta kolejną łazienkę?
Dużo w tym wszystkim bzyczenia o niczym, bo tak naprawdę historię
można by skrócić w mniej niż pół godziny, ale po co, skoro nie
o to tutaj chodzi.
Wachowscy znowu czepiają się motywu hodowli
ludzi i używania ich dla większego dobra, oczywiście... nie ich
samych. Wyobrażenie wszechświata, jako coś władanego przez trójkę
rozkapryszonych dzieciaków, a więc korzystającą do woli ze swoich
zabawek, jak najbardziej przerażające, ale przede wszystkim
klimatyczne. Za dużo w tym wszystkim zdrady, za dużo
przewidywalności, za dużo czułości, spadania, latania,
strzelania, skakania, latania, strzelania, spadania... Ale zabawa
przednia! W końcu humoru cała masa, skumulowana w scenie
prezentującą trudy załatwiania czegokolwiek w urzędzie, ach ta
biurokracja we wszechświecie. Gorsza niż w Polsce. Rozbrajające i
takie prawdziwe.
Taki
piękny... Taki piękny jest to obrazek. Nie chodzi tutaj już
jedynie o jego rozrywkowość, ale przede wszystkim spektakularność.
Efekty są zjawiskowe, nie to co w „Matrixie”
podczas komputerowych do granic możliwości walk Neo ze Smithem.
Wszystko tu jest tak bardzo dopieszczone. Każdy statek wygląda
znakomicie, kosmos jest zachwycający, a wszystkie te detale
oszałamiające. Kolory, światła, coś cudownego! Czegoż chcieć
więcej! Czarujących kreacji? Takowe są. Jedna z ostatnich, którą
przyodziała Jupiter robi piorunujące wrażenie. Dla każdego kto
uwagę swą skupia na charakteryzacji także sporo znajdzie się
tutaj powodów do radości. Nie tylko Channing wygląda niesamowicie,
ale wszystkie te kosmiczne istoty zostały wykończone w każdej
zmarszczce, czy włosiczku. Wspaniałości, o których można by się
rozpisywać w nieskończoność! Jak nie niszczenie miasta
wyglądające niczym po ataku Godzilli, to latające mini Godzillki w
skórzanych kurtałkach i o głębokich głosach. Jak nie piękne
kreacje, to przepiękne charakteryzacje. Do tego muzyka. Michael
Giacchino akcentuje każdy
element, który tego wymaga. Wzbudza emocje, pobudza, nadając
jeszcze większy rozmach produkcji. Aczkolwiek jej wizualna warstwa
jest za bardzo rozpraszająca...
Równie
rozpraszające są naczelne postaci tego dzieła. Ich aktorstwo jest
tak nijakie, że głowa aż boli. Gra według przepięknej Mili Kunis
najwyraźniej ogranicza się jedynie do zachwycania innych swoim
wyglądem w przepięknych sukienkach, spadaniu na zawołanie i
niszczenie wszystkiego, czego tylko dotknie- co i tak kończy się
jej spadaniem. Upadla odrobinę kobiecą postać czyniąc ją
całkowicie bezmózgą, niezdolną do podejmowania jakiejkolwiek
racjonalnej decyzji. No, bo przecież normalne, że zgadzamy się na
wszelkie prośby nieśmiertelnego przystojnego władcy, którego
persona aż krzyczy „Nie ufaj mi!”. Co za to z Channingiem
Tatumem? Na kilka długich chwil można się zjednoczyć z rasą jego
postaci i zaślinić rękawek patrząc na niego z zachwytem. Ciężko
jest nie odnieść wrażenia, że Lana Wachowski maczała palce i
rozumując już jak kobieta dała żeńskiej części widowni, to
czego oczekują- bo Caine zdecydowanie za długo paradował bez
koszulki na ekranie. Jego wilcze, niezwykle przeszywające spojrzenie
hipnotyzuje... tak bardzo, że nie zauważamy braków w jego grze
aktorskiej, której też nie można zaliczyć do specjalnie
porywającej. Natomiast Eddie Redmayne za bardzo chyba przejął się
swoją rolą Stephena Hawkinga, sprawiając wrażenie, jakby nie do
końca z niej jeszcze wyszedł. Jego gestykulacja i anemiczny głos
za bardzo wzorowały się na poprzednich. Nie oznacza to, że nie
intrygował, bo jako czarny charakter wypadał całkiem znośnie.
„Jupiter.
Intronizacja” to nie jest
obraz, który się ogląda, ale film który się czuje! Wachowscy
stają na wysokości zadania i tworzą całkowicie banalny
scenariusz, który ani parzy ani grzeje, a wręcz zmusza do
zastanowienia się nad kwestią, po co w ogóle został on stworzony.
Odpowiedź na to pytanie jest równie banalna, nie chodzi tutaj o
wielkie wartości, czy wiekopomne motywujące przemowy- tanie,
patetyczne chwyty nakazujące widzowi wzruszenie. Najnowsza produkcja
od znanego rodzeństwa ma zgoła odmienny cel, który realizuje w stu
procentach. Najważniejsza jest tutaj zabawa, rozrywka! Ta dwójka
najlepiej rozumie to pojęcie i z dziecięcą precyzją zapełniają
swój twór masą efektów i gadżetów. Jest to po prostu piękne,
jest to jak dla mnie epickie! Tym sposobem będzie to chyba jeden z
najbardziej ekscytujących filmów jakie powstały w tym roku i
które, co najważniejsze, potrafiły poprawić humor!
Ocena:
7/10
Film
obejrzałam dzięki zaproszeniu Warner Bros.!
Co prawda oceniłem liczbowo niżej, to cieszę się z każdej pozytywnej recenzji :D Wszyscy chyba wychodzą z tego filmu zadowoleni ;>
OdpowiedzUsuńW ogóle się nie dziwię :) Ja uwielbiam ten film! <3
UsuńDal mnie to wielkie rozczarowanie. Lubię efekty specjalne, wybuchy w kosmosie, walk, pościgi i to spadanie, ale tak niedopracowanej fabuły nie wybaczę. Absurd za absurdem, kilka fajnych pomysłów tu było, ale serio niektóre sceny wydawały się być napisane, żeby MIla mogła założyć nową ładna sukienkę. Litości... Rozumiem, że może się to podobać (miewam niezrozumiałe umiłowanie do kiczu) ale nie tu zdecydowanie zbyt wiele rzeczy nakręcono i wymyślono nie tak...
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię :)
UsuńJa jednak nic nie poradzę, że film mi się spodobał. Faktycznie jest to szczyt kiczu, ale... na chwilę zapomniałam o męczącej mnie depresji. Więc jakbym mogła to dałabym mu 10 w moim osobistym rankingu poprawiaczy nastroju ;)
Od siebie polecam stronkę na której oglądałem cały film w doskonałej jakości w dodatku z polskim lektorem:) Moja żona była zadowolona z jakości filmu:P ->>>> http://jupiter.dz.pl
OdpowiedzUsuń