NOWOŚCI

sobota, 1 listopada 2014

1152. Locke, reż. Steven Knight

Oryginalny tytuł: Locke
Reżyseria: Steven Knight
Scenariusz: Steven Knight
Zdjęcia: Hris Zambarloukos
Muzyka: Dickon Hinchliffe
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Dramat, Thriller
Premiera: 02 września 2013 (Świat) 11 kwietnia 2014 (Polska)
Obsada: Tom Hardy, Ruth Wilson, Olivia Colman, Andrew Scott, Ben Daniels, Tom Holand, Bil Milner

Data wydania DVD: 24. września 2014
Wydanie: DVD z książką
Dystrybutor: Solopan
Dodatki: making-of, zwiastuny
      Bardzo znane nazwisko w świecie kinematografii. Twórca takich nagradzanych filmów, jak „Niewidoczni”, czy „Wschodnie obietnice”- Steven Knight, tym razem zamyka widza w ciasnej przestrzeni i wraz z bohaterem jego nowego filmu „Locke” wypuszcza go w podróż, która zmienia wszystko. Niekonwencjonalny obraz, który niekoniecznie u każdego musi zyskać uznanie.

     Życie Ivana Locke'a (Tom Hardy) jest niczym bajka. Ma wspaniałą kochającą rodzinę, cudowną żonę, a także pracę, która daje mu spełnienie. Jednakże przeddzień wielkiego zlecenia, na które przygotowywał się od dłuższego czasu dostaje telefon, całkowicie odmieniający całą jego dotychczasową egzystencję. Prowadząc niezliczone rozmowy telefoniczne, stara się odratować to, co zostało z jego życia.
     Pomysł na film „Locke” należy do jednego z najbardziej wyjątkowych zjawisk. Prezentowanie prostej historii, w jednym małym pomieszczeniu, z możliwie najmniejszą ilością aktorów jest bardzo ciekawe, ale z drugiej strony bardzo ryzykowne. Świadomy był tego również i Steven Knight, dlatego właśnie tak bardzo istotnym elementem było zaangażowanie do produkcji odpowiedniej twarzy, która w końcu dominować będzie na ekranie przez cały seans!
     Jego wybór padł na Toma Hardy'ego, nikogo innego nie widział w tej roli. To właśnie on wydawał się być najlepszy do przykucia uwagi widza przez cały film i udaje mu się to- w czystej teorii. Najważniejszym aspektem był jego głos, którego melodyjna barwa zwyczajnie uwodzi- tak, nawet w tego typu produkcji. W końcu dużo gada, a to przez telefon, a to z tylnym siedzeniem- głos jest więc mega ważny. Choć mimika jego twarzy jest mocno skrywana przez zarost, to jednak wszelkie emocje udaje mu się przekazać przez licznie artykułowane dźwięki, czy wszelkie wybuchy w wyniku, których ucierpieć mogła deska rozdzielcza. Niesamowite zjawisko, w szczególności, że Hardy gra tutaj rolę dość... kontrowersyjną. Z jednej strony uznać go można za faceta, którego każda określiłaby mianem dupka, a z drugiej odrobinę imponuje swoim oddaniem i chęcią zaangażowania. W co?
     No cóż, wybór przed jakim postawiony zostaje główny bohater Locke, nie należy do koniecznie najlepszych. Decyzja, którą podejmuje wprowadza w totalne osłupienie, po czym widz przez pół filmu zaczyna się zastanawiać jak bardzo znienawidzić tego oto człowieka. Gdzieś pomiędzy próbą zrozumienia jego postępowania zaczyna kiełkować myśl i pytanie, co byśmy zrobili w takiej sytuacji. Locke, jak człowiek po przejściach rodzinnych stara się stanąć na wysokości zadania i nie powielać błędów przeszłości. Czy to jednak oznacza, że na chwilę przed porzucamy najważniejsze zlecenie w naszej karierze? Czy powinno to zniszczyć nasze małżeństwo? Zupełnie jakby sabotował samego siebie i tłumaczył sobie, że prawda go wyzwoli. Można by jednak podejrzewać, że ten jeden telefon odebrał mu rozum, a jego decyzja odmieniła bezpowrotnie całe jego życie.
     Interesujący jest pomysł na zostawienie bohatera z tym problemem sam na sam. Knight tłumaczył to tym, że chciał tym samym zobrazować samotność człowieka w takiej właśnie, a nie innej sytuacji. Udało mu się osiągnąć zamierzony efekt, bo w końcu jest tylko Locke, samochody przejeżdżające obok i ludzie po drugiej stronie linii telefonicznej. Fajna rzecz, chociażby dlatego, że aktorzy wcielający się w osoby z otoczenia Ivana na żywo rozmawiali z nim przez telefon. Wypada to przez to o wiele autentyczniej. Ciężko jednak orzec, czy prowadzenie budowy przez telefon oznaką jest desperacji, chęci zakończenia tego, co się zaczęło, czy po prostu efektem pracoholizmu. Natomiast jeżeli chodzi o powód tych wszystkich samochodowych rewelacji? Z jednej strony oczywisty, ale z drugiej trochę szokujący. Tym samym pokazuje się tutaj obraz mężczyzny, który działa mocno impulsywnie i nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jakie jego aktualne czyny będą mieć konsekwencje w przyszłości.
     Najnowszy film od Stevena Knighta nie do końca wbija się w moje gusta. „Locke” choć sprawia wrażenie bardzo przemyślanego i ogólnie dobrego filmu, mnie osobiście wynudził. Akcja tocząca się w samochodzie i dyskusje na temat betonu, które dominują dialogi, nie należą do najciekawszych, wprowadzając mylne rozmyślania na temat tego, czy jest to film o upadku Ivana Locke, czy o betonie. Tom Hardy jest jednak rewelacyjny w swojej dziwacznej roli, która wzbudza więcej antypatii niżeli współczucia dla jego niedoli. Ot zwyczajny mężczyzna, który kiedyś popełnił błąd, teraz podejmuje kiepską decyzję, tak że ani wtedy, ani teraz nie myśli o konsekwencjach. Mało to interesujące, ale przynajmniej pięknie wykonane.
Ocena: 5/10
Za możliwość obejrzenia filmu serdecznie dziękuję dystrybutorowi Solopan!
solopan.com.pl


3 komentarze :

  1. Nie lubię filmów klaustrofobicznych, dlatego byłam zdziwiona, że "Locke" bardzo mi się podobał. Hardy znakomicie sobie poradził. Mimo wątku budowlanego historia jest dla mnie ciekawa. Ponadto, wizualnie film jest zrobiony świetnie, bardzo klimatycznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. od dłuższego już czasem zbieram się do obejrzenia tego filmu, bardzo jestem ciekawa jakie będą moje wrażenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie film był rewelacyjny. Nie spodoba się tym widzom , którzy na ekranie lubią jak się dużo dzieje. I właściwie można by się tu było kłócić z tym sformułowaniem, bo pomimo tego, że w filmie mamy w zasadzie jednego aktora - naprawdę duuużo się wydarzyło w trakcie jego podróży. Źle się zatem wyraziłam - nie jest to film dla miłośników kina akcji, w których leje się krew i mamy niejednokrotnie świetne, popisy kaskaderów. Film natomiast spodoba się tym , którzy lubią historie, jak ja je nazywam "prawdziwe". Dwa problemy dotykające człowieka - w zasadzie przyziemne, a jednocześnie takie, które burzą rytm życia, szczęście, to, co dotąd było dla nas ważne. Z jednej strony Locke jako budowlaniec, na marginesie z tego, co wnioskujemy z rozmów - świetny w swoim fachu, który zapina na ostatni guzik największy projekt budowlany w Europie, musi rzucić projekt (tu mamy problem na dużą skalę – jeżeli mamy brać pod uwagę, rozmiar zakresu prac, ilość ludzi i to, z iloma konsekwencji on się wiąże), żeby zając się innym problemem - problemem mikro, ale przecież bardzo ważnym, a w oczach bohatera głównego rozrastającym się do skali makro - rodzina, miłość, odpowiedzialność za własne postępowanie, za drugiego człowieka. Niezwykłe zdolności aktorskie Toma Hardy’ego, sprawiają, że problemy są bardzo autentyczne, a sytuacja namacalnie trudna. Polecam - dla mnie po prostu świetny.

    OdpowiedzUsuń