Reżyseria:
Steven Knight
Scenariusz:
Steven Knight
Zdjęcia:
Hris Zambarloukos
Muzyka:
Dickon Hinchliffe
Kraj:
USA, Wielka Brytania
Gatunek:
Dramat, Thriller
Premiera:
02 września 2013 (Świat) 11 kwietnia 2014 (Polska)
Obsada:
Tom Hardy, Ruth Wilson, Olivia Colman, Andrew Scott, Ben Daniels, Tom
Holand, Bil Milner
Data
wydania DVD: 24. września 2014
Wydanie:
DVD z książką
Dystrybutor:
Solopan
Dodatki:
making-of, zwiastuny
Bardzo znane nazwisko w świecie kinematografii. Twórca takich
nagradzanych filmów, jak „Niewidoczni”, czy
„Wschodnie obietnice”- Steven Knight, tym razem
zamyka widza w ciasnej przestrzeni i wraz z bohaterem jego nowego
filmu „Locke” wypuszcza go w podróż, która
zmienia wszystko. Niekonwencjonalny obraz, który niekoniecznie u
każdego musi zyskać uznanie.
Życie Ivana Locke'a (Tom Hardy) jest niczym bajka. Ma
wspaniałą kochającą rodzinę, cudowną żonę, a także pracę,
która daje mu spełnienie. Jednakże przeddzień wielkiego zlecenia,
na które przygotowywał się od dłuższego czasu dostaje telefon,
całkowicie odmieniający całą jego dotychczasową egzystencję.
Prowadząc niezliczone rozmowy telefoniczne, stara się odratować
to, co zostało z jego życia.
Pomysł na film „Locke” należy do jednego z
najbardziej wyjątkowych zjawisk. Prezentowanie prostej historii, w
jednym małym pomieszczeniu, z możliwie najmniejszą ilością
aktorów jest bardzo ciekawe, ale z drugiej strony bardzo ryzykowne.
Świadomy był tego również i Steven Knight, dlatego właśnie tak
bardzo istotnym elementem było zaangażowanie do produkcji
odpowiedniej twarzy, która w końcu dominować będzie na ekranie
przez cały seans!
Jego wybór padł na Toma Hardy'ego, nikogo innego nie widział w
tej roli. To właśnie on wydawał się być najlepszy do przykucia
uwagi widza przez cały film i udaje mu się to- w czystej teorii.
Najważniejszym aspektem był jego głos, którego melodyjna barwa
zwyczajnie uwodzi- tak, nawet w tego typu produkcji. W końcu dużo
gada, a to przez telefon, a to z tylnym siedzeniem- głos jest więc
mega ważny. Choć mimika jego twarzy jest mocno skrywana przez
zarost, to jednak wszelkie emocje udaje mu się przekazać przez
licznie artykułowane dźwięki, czy wszelkie wybuchy w wyniku,
których ucierpieć mogła deska rozdzielcza. Niesamowite zjawisko, w
szczególności, że Hardy gra tutaj rolę dość... kontrowersyjną.
Z jednej strony uznać go można za faceta, którego każda
określiłaby mianem dupka, a z drugiej odrobinę imponuje swoim
oddaniem i chęcią zaangażowania. W co?
No cóż, wybór przed jakim postawiony zostaje główny bohater
Locke, nie należy do koniecznie najlepszych. Decyzja, którą
podejmuje wprowadza w totalne osłupienie, po czym widz przez pół
filmu zaczyna się zastanawiać jak bardzo znienawidzić tego oto
człowieka. Gdzieś pomiędzy próbą zrozumienia jego postępowania
zaczyna kiełkować myśl i pytanie, co byśmy zrobili w takiej
sytuacji. Locke, jak człowiek po przejściach rodzinnych stara się
stanąć na wysokości zadania i nie powielać błędów przeszłości.
Czy to jednak oznacza, że na chwilę przed porzucamy najważniejsze
zlecenie w naszej karierze? Czy powinno to zniszczyć nasze
małżeństwo? Zupełnie jakby sabotował samego siebie i tłumaczył
sobie, że prawda go wyzwoli. Można by jednak podejrzewać, że ten
jeden telefon odebrał mu rozum, a jego decyzja odmieniła
bezpowrotnie całe jego życie.
Interesujący jest pomysł na zostawienie bohatera z tym problemem
sam na sam. Knight tłumaczył to tym, że chciał tym samym
zobrazować samotność człowieka w takiej właśnie, a nie innej
sytuacji. Udało mu się osiągnąć zamierzony efekt, bo w końcu
jest tylko Locke, samochody przejeżdżające obok i ludzie po
drugiej stronie linii telefonicznej. Fajna rzecz, chociażby dlatego,
że aktorzy wcielający się w osoby z otoczenia Ivana na żywo
rozmawiali z nim przez telefon. Wypada to przez to o wiele
autentyczniej. Ciężko jednak orzec, czy prowadzenie budowy przez
telefon oznaką jest desperacji, chęci zakończenia tego, co się
zaczęło, czy po prostu efektem pracoholizmu. Natomiast jeżeli
chodzi o powód tych wszystkich samochodowych rewelacji? Z jednej
strony oczywisty, ale z drugiej trochę szokujący. Tym samym
pokazuje się tutaj obraz mężczyzny, który działa mocno
impulsywnie i nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jakie jego
aktualne czyny będą mieć konsekwencje w przyszłości.
Najnowszy film od Stevena Knighta nie do końca wbija się w moje
gusta. „Locke” choć sprawia wrażenie bardzo
przemyślanego i ogólnie dobrego filmu, mnie osobiście wynudził.
Akcja tocząca się w samochodzie i dyskusje na temat betonu, które
dominują dialogi, nie należą do najciekawszych, wprowadzając
mylne rozmyślania na temat tego, czy jest to film o upadku Ivana
Locke, czy o betonie. Tom Hardy jest jednak rewelacyjny w swojej
dziwacznej roli, która wzbudza więcej antypatii niżeli współczucia
dla jego niedoli. Ot zwyczajny mężczyzna, który kiedyś popełnił
błąd, teraz podejmuje kiepską decyzję, tak że ani wtedy, ani
teraz nie myśli o konsekwencjach. Mało to interesujące, ale
przynajmniej pięknie wykonane.
Ocena: 5/10
Za możliwość obejrzenia filmu serdecznie dziękuję
dystrybutorowi Solopan!
Nie lubię filmów klaustrofobicznych, dlatego byłam zdziwiona, że "Locke" bardzo mi się podobał. Hardy znakomicie sobie poradził. Mimo wątku budowlanego historia jest dla mnie ciekawa. Ponadto, wizualnie film jest zrobiony świetnie, bardzo klimatycznie.
OdpowiedzUsuńod dłuższego już czasem zbieram się do obejrzenia tego filmu, bardzo jestem ciekawa jakie będą moje wrażenia
OdpowiedzUsuńDla mnie film był rewelacyjny. Nie spodoba się tym widzom , którzy na ekranie lubią jak się dużo dzieje. I właściwie można by się tu było kłócić z tym sformułowaniem, bo pomimo tego, że w filmie mamy w zasadzie jednego aktora - naprawdę duuużo się wydarzyło w trakcie jego podróży. Źle się zatem wyraziłam - nie jest to film dla miłośników kina akcji, w których leje się krew i mamy niejednokrotnie świetne, popisy kaskaderów. Film natomiast spodoba się tym , którzy lubią historie, jak ja je nazywam "prawdziwe". Dwa problemy dotykające człowieka - w zasadzie przyziemne, a jednocześnie takie, które burzą rytm życia, szczęście, to, co dotąd było dla nas ważne. Z jednej strony Locke jako budowlaniec, na marginesie z tego, co wnioskujemy z rozmów - świetny w swoim fachu, który zapina na ostatni guzik największy projekt budowlany w Europie, musi rzucić projekt (tu mamy problem na dużą skalę – jeżeli mamy brać pod uwagę, rozmiar zakresu prac, ilość ludzi i to, z iloma konsekwencji on się wiąże), żeby zając się innym problemem - problemem mikro, ale przecież bardzo ważnym, a w oczach bohatera głównego rozrastającym się do skali makro - rodzina, miłość, odpowiedzialność za własne postępowanie, za drugiego człowieka. Niezwykłe zdolności aktorskie Toma Hardy’ego, sprawiają, że problemy są bardzo autentyczne, a sytuacja namacalnie trudna. Polecam - dla mnie po prostu świetny.
OdpowiedzUsuń