Zdjęcia:
Marian Prokop
Muzyka:
Antoni Łazarkiewicz
Kraj:
Polska
Gatunek:
Dramat, Wojenny
Premiera: 30 lipca 2014 (Świat) 19 września 2014 (Polska)
Obsada: Józef Pawłowski, Zofia Wichłacz, Anna Próchniak, Antoni Królikowski, Maurycy Popiel, Filip Gurłacz, Michał Mikołajczak, Karolina Staniec, Tomasz Schuchardt
Premiera: 30 lipca 2014 (Świat) 19 września 2014 (Polska)
Obsada: Józef Pawłowski, Zofia Wichłacz, Anna Próchniak, Antoni Królikowski, Maurycy Popiel, Filip Gurłacz, Michał Mikołajczak, Karolina Staniec, Tomasz Schuchardt
Tego roku minęło dokładnie 70
lat od wybuchu wielkiego powstania warszawskiego, które pochłonęło
dziesiątki tysięcy ofiar. Historia o ogromnej odwadze ludzi
chcących wyzwolić się z niemieckiej okupacji zainspirowała
reżysera młodego pokolenia- Jana Komasę, do stworzenia dwóch
całkowicie odmiennych filmów wojennych. Pierwszy z nich „Powstanie
warszawskie” ma szansę
powalczyć w przyszłym roku o Oscara, natomiast drugi- „Miasto
44”, już obsypane
zostało polskimi nagrodami na Festiwalu w Gdyni. I choć na
pierwszym nie zostawiłam suchej nitki, to jednak drugi zdaje się
prezentować jeszcze niższy poziom. Choć nie do końca...
Pewnej kobiecie, byłej aktorce,
przychodzi samotnie wychowywać dwóch synów w okupowanej przez
Niemców Warszawie, po tym jak jej mąż oficer Wojska Polskiego
zaginął na froncie. Obowiązki głowy rodziny przejął najstarszy
syn- Stefan (Józef
Pawłowski), pracujący
w fabryce Wedla, gdzie codzienne dostrzega i doświadcza brutalnego
traktowania ze strony Niemców. Dlatego, gdy traci pracę pomaga mu
jego najbliższa przyjaciółka Kama (Anna
Próchniak), która
wbrew zastrzeżeniom matki Stefana wciąga go do ruchu oporu. Tam
wśród przysiąg ochrony Polski przed najeźdźcą i przygotowań do
walki nie tylko poznaje nowych przyjaciół, ale przede wszystkim
zakochuje się w nieśmiałej Alicji (Zofia
Wichłacz). Jednakże,
gdy wybije godzina powstania, młodzi ludzie staną do walki z
wrogiem, który obedrą ich z resztek młodzieńczej niewinności.
Nie gasi to ani ich ducha, ani namiętności i miłości.
Oceniać filmy hołdujące tak
ważnej polskiej historii jest niezwykle ciężko. Jest to walka nie
tylko z samym sobą, ale i społeczeństwem, w którego mentalności
utkwiło to, że wszystko co dotyczy okresu wojennego Polski jest
rzeczą świętą i lepiej nie próbuj się negatywnie o tym
wypowiadać- nawet jeżeli chodzi o produkcje filmowe, którym daleko
jest do ideału. Taki problem jest właśnie z „Miastem
44”,
bo gdzie człowiek nie wejdzie i nie wypowie swojego zdania-
niekoniecznie przychylnego, zostaje zaatakowany przez
pseudopatriotów. Większość z nich nie zauważa, że filmem o
powstaniu było „Powstanie warszawskie”,
a drugi film pomysłu Komasy w tym temacie jest czym zgoła
odmiennym. Najnowszy obraz z założenia ma opowiadać o wielkiej
„miłości w
czasach apokalipsy”
(jak głoszą plakaty). I w teorii tak jest, ale nie do końca.
Fabuła ma tak wiele warstw, że z trudem przychodzi takie ich
rozdzielenie, aby znaleźć w tym głębszy sens. Oczywiście, jest
to obraz powstania warszawskiego, gdzie najważniejsze jest
bohaterstwo i chęć wyzwolenia, a które staje się tłem dla
historii miłosnej, niestety dość płytkiej i mało ogarniętej.
Nie ma bowiem nic bardziej denerwującego w tym filmie, jak
wiekopomne sceny, w których widz czuje lekką żenadę, a wręcz
jest zaskoczony głupotą bohaterów. Kultowy już pocałunek
widziany w zapowiedziach jest ewidentnym tego przykładem, bo po nim
cała reszta filmu i ten jeden wielki wątek przestał mieć
jakiekolwiek znaczenie. Jak można mówić tutaj o powadze i
zachowaniu czci dla powstańców, gdy dzieciaki stają sobie
centralnie na linii strzału i z pasja się całują, kiedy wkoło
ich „przyjaciele” umierają starając się ich ochraniać.
Przyrównywaną do tego wydarzenia jest scena łóżkowa- również
całkowicie wyrwana z kontekstu i będąca swoistego rodzaju ironią
w odniesieniu do zdrady kolegów powstańców. Jednakże na swój
sposób jest to bardzo piękna rzecz, bowiem odpowiednie połączenie
ujęć wraz z muzyką, czyni ją jedną z najlepiej wykonanych scen z
całego filmu. Poza tymi romantycznymi uniesieniami dużo się widz
naogląda krwi. Brutalność jest tutaj momentami bardzo dosadna, Jan
Komasa nie szczędzi nam tych straszliwych widoków. Dobitnie
pokazuje okropieństwo wojny, które nie ma litości nad nikim, ani
nad starszymi, ani niemowlakami. Pokazuje dramat człowieka
pozbawionego dobytku, umorusanego, nie mającego szansy na pożywny
posiłek, skrywającego się w piwnicach, gdzie nie wiadomo, czy
jakiś Niemiec nie wrzuci granatu. Nie mniej, pomimo wszystko, nie
potrafi zbudować ani grama napięcia wokół tego całego dramatyzmu
i rozmachu, przez co przechodzimy nad tymi wydarzeniami do porządku
dziennego, nie uroniwszy ani jednej łzy.
Jednakże
„Miasto 44”
jest pod pewnym względem wyjątkowy- ma niesamowite efekty
specjalne! Nic dziwnego, że jest to jedna z kategorii w jakiej film
dostał Złotego Lwa. Zjawiskowo makabryczny deszcz- najobrzydliwsza
scena z całego obrazu, ale jakże świetnie pomyślana, rewelacyjnie
wybuchowe sceny, no i przede wszystkim genialne ujęcie zniszczonej
Warszawy. Połową sukcesu są tutaj piękne zdjęcia, które
dodatkowo stały się bardzo plastyczne dla montażystów. Taka
chociażby wyżej wspomniana scena seksu połączona z podkradaniem
się powstańców- tak śliczna w swoich ozdobnikach w odpowiednich
miejscach, no i z tą muzyką... dupstep niby takie nic, niby sprawia
wrażenie jakby trawił nasze uszy, ale jak nic idealnie podkreślał
jej charakter. To jedyny taki przypadek w całym filmie, bowiem
muzycznie nastawiony jest na bardziej klasyczne kawałki- chociażby
takiego Czesława Niemena „Dziwny
jest ten świat”. W
jakiś pokrętny sposób utwory te nie wypadają abstrakcyjnie, ale
bardzo naturalnie zupełnie jak dodanie do soundtracku
„300”
mocniejszych tonów. To połączenie przeszłości ze
współczesnością wypada całkiem ciekawie, ten kontrast wspaniale
się wypełnia, a zwieńczeniem tego jest ostatnie ujęcie,
przepiękne ujęcie Warszawy.
Zazwyczaj,
gdy w filmie sprawdza się fabuła, to kuleje coś innego- aktorstwo.
Tutaj szczęśliwie, tak nie jest, a Anna Próchniak jest objawieniem
tego filmu. Postać gra co prawda dość... mało konsekwentną,
momentami mało przyjazną, ale za to niezwykle żywiołową. W
chwili, gdy uśmiech wykwita na jej twarzy nic więcej człowiekowi
do szczęścia nie potrzeba- nawet jak jest usmolona od góry do
dołu. Po piętach depcze jej Zosia Wichłacz, która dawała radę w
bardziej dramatycznych sytuacjach, aczkolwiek jej wybuchy histerii
były momentami denerwujące. Jednakże... zdarzały się chwile,
takie małe ujęcia, gdy wyglądała jak Emilia Clarke w roli
Daenerys- tak pięknie... Natomiast płeć męska.. oczywistym jest,
że na pierwszy plan wyskakiwał Józef Pawłowski, bo w końcu to on
jest jak gdyby głównym bohaterem „Miasta 44”.
Twarz mega przyjazna, więc teraz pewnie dużo kobiet będzie do
niego wzdychać po tym seansie. Jest do kogo, w szczególności, że
jego postać jest tak wszechstronna, dająca wiele możliwości do
interakcji.
Choć
najnowszy film Jana Komasy mógłby być filmem absolutnie
doskonałym, ale jednak sporo mu brakuje do perfekcji.
„Miasto 44”
to przede wszystkim widowisko wizualne kładące nacisk na spójnym
połączeniu historii z przeszłości z brzmieniami i efekciarstwem
współczesności. Na tym tle stworzona zostaje całkiem nowa
opowieść pełna heroizmu, miłości, ale też i głupoty bohaterów.
Pokazuje nie tylko dramat tamtych wydarzeń, ale przede wszystkim
udowadnia, że bez względu na okoliczności niektóre rzeczy
pozostają niezmienne. Choć wspaniałe zdjęcia oddają dramatyczny
charakter wydarzeń z roku 1944, to jednak nie wywołują większych
emocji, nie potrafią trzymać w napięciu. Przez to po zakończeniu
seansu widz czuje spory niedosyt, momentami wręcz zdegustowanie co
niektórymi scenami, do tego stopnia, że zaczyna doceniać prostotę
i subtelność wcześniejszego obrazu Komasy - „Powstania
warszawskiego”.
Ocena: 5/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
A we mnie ten film wzbudził tyle emocji, że chociaż minęło już kilka dni od seansu, nadal o nim myślę. Zgadzam się, że momentami Komasa trochę popłynął (a dokładniej - w dwóch momentach, o których też tutaj napisałaś), ale jakoś wybitnie mi to nie przeszkadzało.
OdpowiedzUsuńPod względem technicznym, uważam "Miasto 44" za majstersztyk i byłabym przeszczęśliwa, gdyby większość polskich filmowców poszła do tego reżysera na niejedną lekcję.
Mimo, że nietrudno wyczuć, że nie zostałaś fanką tego filmu, to tak szczerze wymieniłaś wszystkie zalety, których po prostu nie da się nie zauważyć - świetnie!
Pozdrawiam :)
W zasadzie, to ja też nawet teraz myślę o tym filmie :))
UsuńA ja aż się sobie dziwiłam, bo mimo iż widziałam wszystkie wady i doskonale zdaje sobie sprawe z braków "Miasta 44" nie mogłam ukryć wzruszenia i miałam łzy w oczach przed lwią część seansu.
OdpowiedzUsuńSzczerze bałam się, że polacy popsują ten film (nie lubię bardzo polskiego kina) i w sumie z tego co czytam moje obawy się potwierdzają. Cóż. W środę wybieram się na to do kina więc zobaczymy czy zmarnuję pieniądze, czy jednak może coś mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńWedług mnie jedna z najlepszych produkcji ostatnich kilku lat w Polsce - konkuruje z Pod Mocnym Aniołem, który był genialny.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie polecam, rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńkilkaslowostomatologii
Film dobry, bardzo dobry, produkcja zrobiona z wielkim rozmachem, nie koniecznie potrzebne były te efekty rodem z Matixa. Jak na Polską produkcję uważam go za majstersztyk - emocje gwarantowane. Cytując klasyka Plusy przysłoniły Minusy.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wszyscy odbierają ten film zbyt oczywiście. Nie zastanawiają się nad drugim dnem. Pocałunek wśród pocisków mógł być tylko wyobrażeniem tych dwojga, sceny uniesienia pokazane bardzo fizycznie, wręcz bez uczuciowo, może miały właśnie tak wyglądać? Odnalezienie Biedronki na wyspie, może jest tylko złudzeniem Stefana?
OdpowiedzUsuń