Reżyseria: James DeMonaco
Scenariusz: James DeMonaco
Zdjęcia: Jacques Jouffret
Muzyka: Nathan Whitehead
Kraj: USA
Gatunek: Thriller
Premiera: 31 maja 2013 (Świat) 07 czerwca 2013 (Polska)
Obsada: Ethan Hawke, Lena Headey, Max Burkholder, Adelaide Kane, Edwin Hodge, Rhys Wakefield, Tony Oller, Arija Bareikis, Dana Bunch, Tom Yi, Chris Mulkey, Tisha French
Jedna
jedyna noc w roku. Dwanaście trudnych godzin, w trakcie, których
wydarzyć się może wszystko. Połowa doby, która pozwala otwarcie
dokonywać zbrodni- nawet morderstwa. Żadna służba ratownicza nie
przyjdzie Ci z pomocą. Czy dasz upust swojej agresji i zakończysz
swoją niedolę z szefem? Czy pozbędziesz się gniewu mordując
męża, który nie daje Ci żyć? Czy w końcu pozbędziesz się
człowieka stojący na drodze Twojego związku? James DeMonaco,
twórca przebojowego „Jacka” oraz
„Negocjatora”,
zapuszcza się w najgłębsze pokłady ludzkiej psychiki i w „Nocy
oczyszczenia” przedstawia
świat jutra, który bezczynnie patrzy na krzywdę w imię ojczyzny.
Zbliża
się ta wyjątkowa w roku noc, kiedy to każdy może odreagować
swoją złość i może zrobić cokolwiek bez żadnych konsekwencji.
Obywatele Stanów Zjednoczonych na znak solidarności z tą ideą
wystawiają przed swoje domy niebieskie kwiaty. James Sandin (Ethan
Hawke) jest
przedsiębiorcą, który specjalizuje się w sprzedaży systemów
ochronnych dla domów. Wraz ze swoją żoną (Lena
Headey) i dziećmi
zamyka się na cztery spusty nie czując potrzeby odreagowywania
agresji, a jedynie obrony przed intruzami. Jednakże kiedy na ulicy
pojawia się potrzebujący czarnoskóry mężczyzna uciekający przed
dręczycielami, syn Sandinów- Charlie
(Max Burholder), udziela
mu azylu. Konsekwencje będą tego straszne, bowiem sprowadza na
rodzinę uwagę przybyszów, a także wystawia ich na ogromną próbę,
która na zawsze odmieni ich życie.
Czegoś
tak dziwnego i niepokojącego, jak „Noc oczyszczenia”
już dawno nie widziałam. Jest to obraz tak wstrząsający, że
trudno jest zapomnieć o jego koncepcji. Wyobrażacie sobie, żeby
Rząd wprowadził podobną czystkę, aby poprawić notowania na
giełdzie? Aby zlikwidować tych najbiedniejszych, nic nie wnoszących
do społeczeństwa, a jedynie żyjących na ich koszt? Bo przecież
systemy ochronne to nie byle co, trzeba wydać na nie majątek, ale
okazuje się, że na celu mają odstraszanie ewentualnych
prześladowców, a nie faktyczną ochronę przed nimi. Pomysł wydaje
się być okrutny, ale nie takie nierzeczywisty. Kolejna wizja
świata, w niedalekiej przyszłości. Niby chodzi tu o odreagowanie,
o tzw. oczyszczenie, aczkolwiek jest bardzo cienka granica pomiędzy
chęci unieszkodliwienia tych, którzy nas prześladują, a czerpania
z tego przyjemności. Jest to granica, która przy tym filmie zostaje
naruszona, a jej zerwanie całkowicie unaocznione. Nie trudno jest
poddać się chwili i zacząć odczuwać, a nie jedynie przyglądać
się wydarzeniom. Jest tu więc zaledwie jedna scena, która
doprowadziła mnie do łez. Scena, w której z pozoru spokojni ludzie
zatracają się w idei pragnąc jedynie ochrony tego co kochają. Tym
samym reżyser, i scenarzysta w jednym, stawia człowieka przed
oczywistymi pytaniami. Czy pozostaniesz obojętny na prośby o
ratunek? Jak daleko posuniesz się, aby uratować życie swojej
rodziny?
&nbp; Szczęśliwie
film nie jest nastawiony jedynie na brutalność i rozlew krwi. Nie
ma tu żadnej bezsensowności, choć można powątpiewać w logikę
niektórych decyzji i ruchów bohaterów. Do połowy to interesujące
rozważanie dotyczącej nowej rządowej polityki. Zaś ta druga to
swoista gra pełna akcji i napięcia. Szkoda, że przybiera to
dziwaczną formę gry w chowanego, w dodatku w ciemnościach, która
rozgrywa się wewnątrz domu Sandinów. Trzeba jednak przyznać, że
pojawienie się intruzów, pewnie jakichś naćpanych studentów z
elitarnej szkoły, doprowadza niemalże do palpitacji serca. Wszystko
przez budzącą postrach charakteryzację, w tym maski prawie jak z
„Nieznajomych”,
no i przede wszystkim uzbrojenie- od maczet po karabiny. Wszystko to
ma jakiś makabryczny urok, w szczególności, gdy montażyści tak
fajnie pobawili się nagraniami sprzed domu ukazującymi psychozę
intruzów, upodabniając je niemalże do tego z kasety video „Kręgu”.
Ma to psychopatyczny klimat, który w połączeniu z dość
dziwacznym tworem muzycznym od Nathana Whiteheada działa cuda i
wkręca widza.
Produkcja
ta nie zrodziła żadnego geniuszu u aktorów. Większość jest
zdecydowanie nijaka, całkiem wyblakła. Niby się starają, ale
wychodzi z tego jeszcze większa kaszana. Hawke nie potrafi już
wzbudzić takiego entuzjazmu jak przy „Sinister”,
czy nawet „Ataku na posterunek”.
Headey stara się być tym moralizatorskim elementem, ale nie do
końca się to również sprawdza. Okazuje się, że największe
emocje wzbudza w widzu jedna postać i jest to ześwirowane lico
Rhysa Wakefielda. Emblemat na piersi jego bohatera wskazuje jego
ewidentną przynależność do elitarnej uczelni. Wskazuje na to
również jego elokwencja. Ten uśmiech na twarzy, który nie chce
spełznąć przez dłuższy czas jest autentycznie przerażający.
Nie musi nawet zbyt wiele mówić, bo sam jego wygląd mówi sam za
siebie. Najciekawsza postać, na której skupia się dużo uwagi, a
przy tym bardzo dobrze zagrana rola, która wywyższa się ponad
przeciętność pozostałej obsady.
„Noc
oczyszczenia” to
całkowicie przewidywalny obraz społeczeństwa przyszłości.
Genialna koncepcja, która nie do końca wykorzystuje swój
potencjał. Samo wykonanie nie należy również do najwspanialszych.
Oczywiście, film wzbudza skrajne emocje, przymusza widza do
rozważań, pełen jest napięcia, wzruszeń, ale również i
dynamicznej akcji. Wyznacza cienką granicę pomiędzy wyznaczaniem
sprawiedliwości, zemstą, próbą odreagowania złości, a zwyczajną
chęcią mordowania. Nie ma tutaj mowy o powierzchownym potraktowaniu
tak poważnego tematu, jakim jest usprawiedliwianie morderstwa dla
dobra narodu i jego przyszłości. Dlatego też dobrze jest
przeczekać początek napisów, gdzie usłyszymy świetne zdanie,
wypowiedź jednego z obywateli, które stanowi genialne zwieńczenie
całego filmu.
„Dzisiejszej
nocy straciłem dwóch synów. Zawsze byłem dumny z tego, że jestem
Amerykaninem. Już nie jestem.”
Jesteś pewna, że chciałaś użyć słowa "stręczyciel"? Bo tamci ludzie na pewno nimi nie byli.
OdpowiedzUsuńOto definicja z Wikipedii:
"Stręczycielstwo – nakłanianie innych osób do prostytucji"
a skąd wiesz, że nie byli? :P wyglądali dość podejrzanie :P ale masz rację, rozpędziłam się i zamiast dręczycielami użyłam tego drugiego.
UsuńZaciekawił bo i Lena i Ethan - lubię obydwoje, ale chyba mam na razie przesyt przewidywalnych filmów. Ale kto, może kiedyś obejrzę, bo sama koncepcja jest ciekawa.
OdpowiedzUsuńwedług mnie koncepcja jest dość bzdurna. Gdyby naprawdę przez 12 godzin nie przestępstwa byłyby legalne, przeciwnikami powinna być banda przestępców palących domy, rabujących sklepy itp. a nie grupka zamaskowanych psychopatów mordujących "dla jaj".
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to po co im te maski?
Jak to po co im maski? Oczywiście, że dla fun-u. Tak czcili 12 godzin "oczyszczania".
Usuńracja, wydawało mi się że to tylko po to by mieć +10 do bycia strasznym :D
UsuńFilm jest bez wątpienia ciekawy i na pewno zmusza do myślenia. Nie podobało mi się jednak to, że wszystko rozgrywało się w domu rodziny Sandinów, przez co - tak jak napisałaś - akcja przypominała zabawę w chowanego. Film okazał się wielkim sukcesem kasowym. Kto wie, może powstanie kontynuacja, której akcja będzie się toczyć na ulicach miast? To by dopiero było coś :)
OdpowiedzUsuń