NOWOŚCI

czwartek, 28 lutego 2013

1034. Szklana pułapka 5, reż. John Moore

Oryginalny tytuł: A Good Day to Die Hard
Seria: Szklana pułapka #5
Reżyseria: John Moore
Scenariusz: Skip Woods
Zdjęcia: Jonathan Sela  
Muzyka: Marco Beltrami  
Kraj: USA
Gatunek: Akcja, Sensacyjny
Premiera: 07 lutego 2013 (Świat) 14 lutego 2013 (Polska)
Obsada: Bruce Willis, Jai Courtney, Mary Elizabeth Winstead, Sebastian Koch, Yuliya Snigir, Radivoje Bukvis, Cole Hauser, Amaury Nolasco
    Przygoda z serią „Szklana pułapka” trwa już ćwierć wieku (!). I choć zestarzał się już pomysł, choć Bruce Willis nie jest już pierwszej młodości, to jednak twórcy wciąż podpierają się tym dwudziestopięcioletnim schematem zmieniając jedynie otoczenie. „A Good Day to Die Hard” to już piąty film z tego cyklu, tym razem reżyserowany przez Johna Moore'a, dzięki któremu zaistniał remake „Omena”, czy też ekranizacja przebojowej gry „Max Payne”. Jednakże człowiek, którego produkcje cechowały się swoistym klimatem ostudził trochę zapędy fanów dynamicznego Johna McClane'a.

     Po tym jak John McClane (Bruce Willis) dostaje informacje, że jego syn przebywa w rosyjskim więzieniu, od razu wyrusza z pomocą do niegdysiejszego Związku Radzieckiego. Gdy dociera na miejsce poznaje prawdziwą profesję swojego syna, a przy okazji ponownie wpada w kłopoty. Okazuje się, że Jack (Jai Courtney), jako agent wywiadu, dostał tajną misję odratowania Komarowa (Sebastian Koch), który dysponuje dowodami obciążającymi Chagarina (Sergei Kolesnikov). Ten wraz z naukowcem pracował w elektrowni atomowej w Czarnobylu i wspólnie planowali ukraść niebezpieczny pluton, aby zniszczyć najpotężniejsze mocarstwa. Po wielu latach Chagarin wydaje się powrócić do swojego zamierzenia i jedynie John oraz Jack McClane mogą udaremnić jego plany i zapobiec wybuchowi wojny nuklearnej.
    Do tej pory serię Johna McClane'a darzyłam szczególną sympatią. Film, który jest ode mnie młodszy o dwa lata trwało zapisał się w moim dzieciństwie, jako jeden z najlepszych filmów akcji. Był wyznacznikiem wszystkich innych poczynań Bruce'a Willisa, bo to właśnie od tego tytułu zaczęło się moje uwielbienie dla zabarwionych humorem ról tego aktora. Jednakże wraz z postępem lat uczucie to osłabło i choć czwarty film potrafił jeszcze utrzymać wrażenia na wysokim poziomie, tak najnowszy całkowicie je przygasza. Wciąż nie brakuje tutaj dynamicznej akcji, ale wydaje się być dziwnie bezmyślna. Akcentuje się głupotę bohaterów i uwydatnia niezniszczalność postaci z kina akcji! Jeszcze, gdyby było w tym sporo humoru rodem z wcześniejszych części, gdyby większość sytuacji nie została przegadana całkiem nużącymi dialogami to może dałoby się nazwać to coś naprawdę fascynującym filmem. Choć scen spektakularnych jest tutaj całkiem sporo- masa strzelanin, widowiskowych pościgów (A co tam! Pewnie! Korzystajmy sobie z ciężarówek jako nawierzchni zamiast przeznaczonej do tego drogi, co trochę absurdalnością nawiązuje do zestrzeliwaniem śmigłowca samochodem!), spektakularne akcje ze śmigłowcami (Aż dwie!) i całkiem udanym walk wręcz, to jednak wszystko jest jakieś takie... mało interesujące.
     Być może przeciętność filmu spowodowana jest miejscem, w którym akcja się rozgrywa. Obrazy z koncepcjami ulokowanymi w Rosji, jakoś nie specjalnie mnie poruszają. Oczywiście, fajnie jest zobaczyć sobie Kreml, choć nie jest to już tak ciekawe skoro pojawia się niemalże w każdym filmie z podobnymi wątkami. Nawet Czarnobyl nie interesuje, bo przecież i tak zdjęcia nie są kręcone w tymże miejscu. Przy okazji pojawia się tu kolejna jakaś dziwność, skoro Ci wszyscy bandyci łażą sobie w skafandrach po elektrowni- w końcu wskaźniki skaczące na odczucie silnego promieniowania mogą wzrosnąć za każdym rogiem, ale oczywiście McClane senior i junior łażą sobie bez żadnych zabezpieczeń, no ale cóż... w końcu są niezniszczalni, jak to przystało na tego typu bohaterów!
     Skoro już mowa o bohaterach, to zauważyć można tutaj schemat, który nigdy nie umiera, przynajmniej w przypadku „Szklanej pułapki”. John (Bruce) zawsze musi ratować kogoś ze swojej rodziny. Wcześniej bywała to żona, a po trzeciej części uwaga skupia się na dzieciach. W czwartym filmie było zjednoczenie z córką, a teraz jednoczenie z synem. Od pierwszego filmu przedstawiono Johna jako człowieka oddanego pracy, wciąż pakującego się w kłopoty, a przez to odstawiającego na bok swoją rodzinę. Dlatego też od trzeciej części włącznie stara się odbudować z nimi relacje, co zawsze wymaga większej pracy. Przy serii McClane'a przeciąga się to na osiemnaście lat. Widać jednak sporą zmianę, bo wraz z oczywistym starzeniem się bohatera i staraniem o ustatkowanie się stara się poprawić dotychczasowe relacje. W piątym filmie nie chodzi jedynie o syna, chodzi o całokształt i dotychczasowe jego podejście do rodziny. Zaskakująco wątek McClane'ów to nie jedyny motyw dotyczący rodziny. W końcu Komarow również ma swoją córeczkę, poza którą nie widzi świata i wzajemnie. Doprowadza to do wielkich poświęceń, wywołuje pewne wzruszenie, ale również i bezmyślność bohaterów idących ślepo za niesłusznymi ideami. Choć Bruce Willis potężnie się postarzał, to wciąż próbuje udowodnić, że ma siły, aby kręcić kolejne filmy akcji. Pozostaje niezniszczalny i mam nadzieję, że dotrwa do kolejnego filmu. Jego syna gra Jai Courtney, przed którym bardzo długa kariera rozpoczęta charakterystycznym występem w roli przyjaciela Spartakusa z serialu „Spartacus: Krew i piach”- jeszcze przy boku Whitfielda (świętej pamięci). Mnie osobiście w ogóle nie przekonuje, ale może rozkręci się w przyszłości. Jedyna najbliższa pierwszemu planowi rola kobieca to przepiękna Yuliya Snigir. Nie powala aktorsko- choć przekonująca potrafi być, ale przynajmniej męska część publiczności miała na kim oko zawiesić. Filmy akcji rzadko kiedy dają możliwości do wykazania się talentem aktorskim, dlatego też i „Szklana pułapka” nie wyróżnia się w doborze obsady i ich występów.
    To co towarzyszyło nam przez cztery filmy „Szklanej pułapki” wraz z jej piątą odsłoną, gdzieś zaginęło. Zniknął przede wszystkim fascynujący wątek przewodni, bo niestety- rosyjskie zapędy ku wojnie nuklearnej nie dla każdego są wystarczająco pociągające, i zanika gdzieś poczucie humoru Johna McClane'a, bo co z tego, że się starzeje. Z filmu czyni się jedynie spektakularne widowisko- choć imponujące, to momentami naprawdę bezmyślne, ale kiedy przychodzi do dialogów to ponownie zamęcza się widza. Jednakże, bez względu na wszystko, widz może wyłączyć myślenie na jakieś półtorej godziny, choć może też nie do końca, bo będzie musiał potem ogarnąć, co pozostawił po sobie ten obraz poza wrażeniem wielkiego „łubudu”!

Ocena: 6/10
Film zrecenzowany dla Anime-Games-World!


2 komentarze :

  1. Jeny to już tyle minęło od pierwszej części ! jak ten czas leci :D Ja jestem jeszcze do tyłu z jedną częścią , ale muszę szybciutko nadrobić :D O 5 części słyszałam sporo negatywnych opinii, jeszcze nie widziałam dlatego nie przekreślam, a recenzja bardzo fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Film się dobrze ogląda, bo jest sporo bałaganu a nikt nie oczekuje od filmów z tej serii poszanowania praw fizyki, logiczności czy głębokiej treści.

    OdpowiedzUsuń