Reżyseria: Victor Fleming
Scenariusz: Sidney Howard
Na podstawie: powieści Margaret Mitchell "Przeminęło z wiatrem"
Zdjęcia: Ernest Haller
Muzyka: Max Steiner, Richard Wagner
Kraj: USA
Gatunek: Melodramat, Kostiumowy
Premiera: 15 grudnia 1939 (Świat) 27 lutego 2010 (Polska na DVD)
Obsada: Vivien Leigh, Clark Gable, Leslie
Howard, Olivia de Havilland, Hattie McDaniel, Butterfly McQueen,
Thomas Mitchell, Barbara O'Neil, Evelyn Keyes, Ann Rutherford,
Carroll Nye
Data wydania DVD: 23 listopada 2012
Dystrybutor: Galapagos
Wersja wydania: 5-płytowe
Wydanie w boxie: "Złoty wiek kina - Romanse wszech czasów"
Dystrybutor: Galapagos
Wersja wydania: 5-płytowe
Wydanie w boxie: "Złoty wiek kina - Romanse wszech czasów"
Produkcja
powszechnie uważana za jedną z najlepszych w historii kina. Jedyny
film trwający niespełna cztery godziny, który nagrodzony został
statuetką Oscara w kategorii tego najlepszego w 1940 roku. Tytuł,
za którego prawa do emisji stacja CBS zapłaciła 35 milionów
dolarów. Obraz, gdzie przez plan przewinęło się kilku reżyserów,
ale to Victor Fleming miał największy swój udział w jego
powstaniu. Oj tak, „Przeminęło z wiatrem” to
legendarna już ekranizacja wspaniałej powieści Margaret Mitchell,
która uwiodła i poruszyła miliony oraz z wielkim łomotem wpisała
się w historię kina.
Scarlett
O'Hara (Vivien Leigh) to piękna, młoda, ale też i próżna
dziewczyna. Skrycie podkochuje się w Ashleyu Wilkesie (Leslie
Howard), więc gdy dowiaduje się, że ma on zamiar poślubić
inną postanawia wzbudzić w nim zazdrość otaczając się
wianuszkiem adoratorów na balu w jednej z rezydencji. Tam spotyka
przystojnego i posiadającego kiepską reputację babiarza- Rhetta
Butlera (Clark Gable), który od razu wydaje się być nią
oczarowany. Kiedy wybucha wojna pomiędzy Północą a Południem
Scarlett musi pożegnać się z Ashleyem, a także ze swoim
dotychczasowym życiem.
Siadając
do takiego tytułu jak „Przeminęło z wiatrem”,
czynimy to ze sporym dystansem. Niemalże cztery godziny nie są zbyt
zachęcające wobec czego rozpoczynamy modły, aby jakoś to poszło.
Jedna mądra rada- dobrze jest podzielić sobie seans na dwa. Wtedy
na trzeźwo ujrzymy świetność tego tytułu. Z pewnym
zaciekawieniem przyglądamy się poczynaniom młodej Scarlett licząc
na to, że w końcu dojrzeje, że zmieni ją wojna, że zmieni ją
Rhett. Płynność fabuły jest zaskakująca, bowiem ani przez chwilę
się nie znudzimy. Będzie tu miejsce na swoistą grozę wywołaną
wojną, będzie czas na niesłychane porywy namiętności, ale nie
zabraknie tu również i dość niecodziennego humoru
charakteryzującego się arogancją i obfitującego w sarkastyczne
uwagi. Najsłynniejszy romans świata rozgrywa się na tle wojny
secesyjnej, z jednej strony mamy więc wciąż powracające emocje
dotyczące głównej dwójki kochanków, a z drugiej dramaturgię
wojenną. Bez względu na to, jak bardzo podniosłe są powody do
takich zbrojnych ruszeń, to i tak konsekwencje są takie same.
Żołnierze zachowujący się jak dzikie zwierzęta, wyniszczający
wszystko wkoło ogień, czyny rozdzielające najsilniejsze rodziny i
najmocniejsze związki. A pomiędzy tym wszystkim istnieje Tara,
rodzinne strony Scarlett, do których bohaterka wciąż powraca, a
które są synonimem bezpieczeństwa i miłości.
XIX
wiek to czas, kiedy na świecie królowała krynolina. Ta sztywna i
bardzo szeroka suknia na metalowych obręczach była utrapieniem
niejednej kobiety, ale również i symbolem tamtych czasów. Dlatego
też, aby dobrze odwzorować czasy wojny secesyjnej musiano uzbroić
w nią bohaterki filmu, w tym także Scarlett. Może i były
niewygodne, ale niesłychanie piękne. Tutaj na ogromne brawa
zasługuje projektant- Walter Plunkett. Stworzył niezapomniane
kreacje, a trochę ich było. W końcu Scarlett niemalże w każdej
jeden scenie pojawiała się w zupełnie innej sukni, ale to ta z
zielonymi wstążkami z balu robi chyba największe wrażenie. Tak,
jak w historii, tak też i w filmie obejrzeć możemy rewolucję w
damskiej garderobie, czyli upadek krynoliny i narodziny turniury.
Podkreślone zostaje to biało-niebieską suknią, w której Scarlett
pojawia się w tartaku. Męskie odzienie również nie umyka uwadze
widza, choć z wiadomych powodów to zawsze na kobiety zwraca się
uwagę. Projektant odwalił kawał dobrej roboty, bowiem nie tylko
ukazał styl bogatszych, ale również i tych biedniejszych. Nawet i
zaprojektowane przez niego mundury żołnierzy odzwierciedlają te
rzeczywiste.
Aktorsko
film to także rewelacja. Clark Gable oraz Vivien Leigh to dwie ikony
światowego kina, które narodziły się właśnie z ról Rhetta i
Scarlett. Ta dwójka była wręcz do nich stworzona, aczkolwiek nie
ma rzeczy niemożliwych dla tak dobrej obsady. Widoczny charakterek
O'Hary oraz porywczość Butlera to dwa uzupełniające się
wzajemnie elementy, niczym ying i yang. Jak dla mnie genialne, bowiem
niefrasobliwe. Genialne, bo takie inne. Genialne, bo pełne
ekspresji. Genialne, bo uwodzą widza z ekranu. Przyspieszają bicie
naszych serc, wyrywają łzy z oczu. To pewne wzorce do naśladowania,
ale tylko w aspektach porywczości romansu. Z pewnością niejeden im
pozazdrościł. W końcu pojawiają się tutaj również świetne
role czarnoskórych aktorów, czyli służba, która zawsze stała z
boku, a jednak stanowiła solidny grunt dla działań postaci
pierwszoplanowych. Bez nich, mogłoby być ciężko.
„Przeminęło
z wiatrem” - rewelacyjna, pasjonująca produkcja, która
nadal wzbudza wiele emocji. Rozbudzające kolorowe zdjęcia, świetna
muzyka, ale przede wszystkim cudowne kostiumy, które rozsadzają
zmysły. Płynna i pozbawiona dłużyzn fabuła, pamiętne i
jednocześnie przepiękne dialogi, żyjące własnym życiem.
Scarlett będąca symbolem egoizmu, a także uwodzicielski Rhett.
Innymi słowy, „Przeminęło z wiatrem” to jedna z
najpiękniejszych historii miłosnych, której nie wyniszcza żadna z
ponad dwustu minut jej trwania. Piękna, efektowna i wielowątkowa
opowieść poruszająca serca po dziś dzień.
Za przywrócenie mi mojej miłości serdecznie dziękuję firmie Galapagos!
Nic dodać, nic ująć. Ja mam lekką obsesję na punkcie Scarlett O'Hary, w związku z tym oglądam sobie "Przeminęło z wiatrem" bardzo często. Nieczęsto zdarza się, by tak długi film potrafił tak przykuć uwagę.
OdpowiedzUsuńotóż to.
UsuńW ogóle nie zauważyłam Twoje obsesji :-P
No klasa, bez dwóch zdań. Nie ważne, że aby go obejrzeć, trzeba poświęcić całe niedzielne popołudnie - warto:) To film, do której wraca się nie jeden raz. I dodatkowo ta ostatnia scena i pamiętnymi słowami Retha. Perła jakich mało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lubię, tak, zdecydowanie lubię:)
OdpowiedzUsuń