Reżyseria: Michael Curtiz
Scenariusz: Casey Robinson, Julius J. Epstein, Philip G. Epstein, Howard Koch
Na podstawie: sztuki Murraya Burnetta i Joan Alison „Everybody Comes to Rick's”
Scenariusz: Casey Robinson, Julius J. Epstein, Philip G. Epstein, Howard Koch
Na podstawie: sztuki Murraya Burnetta i Joan Alison „Everybody Comes to Rick's”
Zdjęcia: Arthur Edeson
Muzyka: Max
Steiner
Kraj: USA
Gatunek: Melodramat, Kryminał
Premiera: 26 listopada 1942 (Świat) 25 września 2009 (Polska)
Obsada: Humphrey Bogart, Ingrid Bergman, Paul Henreid, Claude Rains, Conrad Veidt, Sydney Greenstreet, Peter Lorre
Kraj: USA
Gatunek: Melodramat, Kryminał
Premiera: 26 listopada 1942 (Świat) 25 września 2009 (Polska)
Obsada: Humphrey Bogart, Ingrid Bergman, Paul Henreid, Claude Rains, Conrad Veidt, Sydney Greenstreet, Peter Lorre
Data wydania DVD: 23 listopada 2012
Dystrybutor: Galapagos
Wersja wydania: 5-płytowe
Wydanie w boxie: "Złoty wiek kina - Romanse wszech czasów"
Dodatki: Reportaż "Wspomnienia z dzieciństwa"; Niedawno odkryte sceny dodatkowe i ujęcia niewykorzystane ; Galeria niewykorzystanych motywów muzycznych z sesji nagraniowych; Sylwetka Bogarta: Lauren Bacall ze wzruszającą szczerością wspomina męża i jego filmy; Lauren Bacall przedstawia: "Musisz to pamiętać: W hołdzie Casablance"; Radiowa adaptacja filmu z udziałem trojga odtwóców głównych ról; "Who holds tomorrow?": premierowy odcinek serialu TV z 1955r, który powstał na kanwie filmu; Rysunkowy hołd: "Marchewblanca" z udziałem Królika Bugsa i innych bohaterów kreskówek; Galeria produkcyjna; Interaktywne menu
Czasem
wstyd jest się przyznać do tego, że nie oglądało się
największych klasyków światowego kina, tak bardzo zachwalanych
przez krytyków. Nie wiem jednak, czy gorsze nie jest wyznanie, że
po nadrobieniu zaległości dotyka nas ukłucie zawodu. „Casablanca”
w reżyserii Michaela Curtiza jest jednym z takich filmów.
Nagrodzony Oscarem w 1944 roku w tych najważniejszych kategoriach,
zajmujący zaszczytne 3 miejsce na liście najlepszych amerykańskich
filmów wszech czasów, a także 32 na tej dotyczącej najbardziej
inspirujących produkcji, a jednak po seansie odczuwamy niedosyt, nie
oznacza, to jednak, że tytuł jest zły, ale wzbija się jedynie
odrobinę ponad przeciętność.
Francuska
Casablanca w samym sercu Maroka, okupywana jest przez Niemieckie
oddziały. Jest to miejsce szmuglowania wartościowych przedmiotów,
a także wywozu ludzi poza granice kraju i dawaniu im nowego życia z
dala od wojennych działań. W centrum tych wydarzeń jest kawiarnia
Ricka Blaine'a (Humphrey Bogart). Kiedy pewnego dnia spotyka
tu swoją ukochaną sprzed lat- Ilsę (Ingrid Bergman),
odżywają wspomnienia płomiennego francuskiego romansu. Kobieta,
tak jak i wtedy we Francji, skrywa tajemnicę, która zmusi ich do
podjęcia decyzji. Decyzji, które zaważą nie tylko na ich wspólnym
losie, ale także na przyszłości świata.
Filmy
takie jak „Casablanca” bronią się same. Wystarczy
nakręcić obraz o aktualnych monstrualnych dramatach ludzkich i z
marszu można uznać tytuł za genialny. Było tak kiedyś, jest tak
i teraz. Wojenne brutalne historie naruszające ludzką godność i
wolność, zamienione zostały na poszukiwanie swojej tożsamości,
ale nadrzędny cel poruszania serc zostaje spełniony. Wydaje się,
że to właśnie jest głównym atutem filmu Michaela Curtiza, bowiem
przekracza wszelkie granice, nie tylko te rzeczywiste, ale również
te, które budujemy sami. Uznawany jest za jeden z najpiękniejszych
melodramatów w kinie, prezentujący niespotykaną dotąd miłość,
a w zasadzie jej obraz w kinie. Wiecznie przekoloryzowane, dosłodzone
do granic możliwości i w konsekwencji mdłe opowieści nawet do
pięt nie dorastają uczuciom i ich subtelności w „Casablance”.
Niektóre z nich przedstawione są z humorem, jak chociażby dwójka
starszych Niemców, chcących wyjechać do Ameryki. Nie mniej chodzi
tu o coś więcej. Scenarzyści pokazują, że w obliczu tak wielkich
wydarzeń jakimi są wojny, nie ma miejsca na egoizm, który
nieodzownie towarzyszy miłości. Nie ma miejsca na własne potrzeby,
trzeba myśleć o ogóle. Więc jeżeli jest coś co można zrobić
to robimy to. Tym samym daje to ciekawy rozwój sytuacji, bowiem to
właśnie retrospekcje z wcześniejszych spotkań dwójki zakochanych
rozgrzewają nasze serca. Poza tym pozostaje to jedynie filmem o
wojnie, o emigracji ludzi i próbach ratowania ludzkiej egzystencji.
Czy to sprawia, że tytuł jest zły? Oczywiście, że nie, wręcz
przeciwnie. Chodzi jedynie o to, że spodziewamy się czegoś
zupełnie innego.
Muzyka
filmowa skomponowana na potrzeby „Casablanki” przez
Maxa Steinera ma za sobą bardzo długą drogę. Dopiero po niemalże
pół wieku można było dostać soundtrack z tej produkcji. Steiner
całą ścieżkę dźwiękową zbudował na mocnych, ale i
nastrojowych rytmach. Jego aranżacja „La Marseillaise” jest
podwaliną całego obrazu, który uzewnętrznia ducha Francji
zagłuszonego przez niemieckich okupantów. Film zbudowany został
również na wielokrotnie wspominany utwór „As Time Goes By”,
wykonywany przez Dooleya Wilsona. Magiczne, podkreślające klimat
opowieści, a także charakter ważnych wydarzeń utwory, to
zdecydowany atut filmu.
Humphrey
Bogart uznawany jest za jednego z najlepszych aktorów klasycznego
kina. Przystojny, o nieprzeniknionej twarzy, ale przede wszystkim
charyzmatyczny nie tylko łamie kobiece serca, ale i wywołuje
dreszcz podczas oglądania go na ekranie. Jako Rick jest rewelacyjny,
nie dziwne, że poruszał miliony, bo w końcu ma ten niesłychany
błysk w oku. Początkowo rolę tę zagrać miał George Raft, ten
jednak ją odrzucił tym samym deklasując tytuł. Ingrid Bergman to
drugie rozpoznawalne nazwisko. Pochodząca ze Szwecji matka Isabelli
Rossellini stała się osobą podkreślającą wizerunek Bogarta w
filmie. Uznawana za super piękną, na mnie wrażenia nie zrobiła.
Jak dla mnie najjaśniejszą postacią „Casablanki”
i dającą sporo ciepła był Sam, a w tej roli Dooley Wilson. Z
pięknym głosem i czekoladową skórą nadaje produkcji lekko
nostalgicznego wyrazu.
„Casablanca”
po 60 latach powróciła na półki sklepowe. Galapagos przywraca
klasyczne obrazy złotego wieku kina we wspaniałym boxie „Romanse
wszech czasów”. W nowej oprawie znajduje się dwupłytowy
egzemplarz tej oscarowej produkcji, gdzie na jednej znajduje się
film, a drugi zapełniony jest po brzegi rewelacyjnymi dodatkami.
Wśród nich obejrzeć możemy międy innymi dodatkowe sceny i sceny
niewykorzystane, premierowy odcinek serialu utrzymanego w tej samej
konwencji, a nawet animowaną wersję z występami najlepszych
bohaterów Looney Tunes. Na szczęście możliwe do odtworzenia z
polskimi napisami. Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o
audycji radiowej, która będzie musiała nam wystarczyć w wersji
oryginalnej. Dodatkowo posłuchać możemy także nagrań ze studia
muzycznego, w którym to powstawała ścieżka dźwiękowa. Innymi
słowy druga płyta stanowi świetne uzupełnienie całego wydania.
Daje inne spojrzenie na klasykę gatunku, a także wzbogaci naszą
znajomość tematu.
Choć
troszkę zaskakuje kierunkiem, w którym podąża, choć może z tego
powodu troszkę nas zawieść, to jednak „Casablanca”
ma w sobie to hipnotyzujące piękno. Wspaniałe zdjęcia,
fascynująca muzyka i genialne postaci, które stanowią uosobienie
pragnienia wolności ludzkiej. Niebanalna i nieprzesłodzona historia
miłosna jest tutaj jedynie tłem dla najważniejszych rzeczy, takich
jak walka o dobro ogółu. I choć może do tytułu powrócę dopiero
za kilka lat, to z pewnością warto jest obejrzeć film, który
opisuje dramat wojenny w czasie rzeczywiście trwających konfliktów
zbrojnych obejmujących cały świat.
Film obejrzałam dzięki Galapagos.
Marzy mi się taki box, szczególnie dodatki wydają się ciekawe.
OdpowiedzUsuńNasze jako moje zdanie jest nieco odmienne i zgadzam się tylko z jedną recenzją Casablanci - autorstwa mojego guru Zygmunta Kałużyńskiego, który Casablance zarzucał tylko jedno: "Do "Casablanki" mam tylko jedną pretensję, za nieprawdopodobny, niesłychany, niedopuszczalny błąd w scenariuszu: mianowicie, że Ingrid Bergman zadaje się z Bogartem, nie zaś ze mną Z. Kałużyńskim."
OdpowiedzUsuńPolecam cały rozdział dotyczący Casablanki autorstwa genialnego krytyka: http://www.filmweb.pl/Casablanca/pressbook
haha :) można i tak ;)
UsuńZgadzam się w 100% jeśli chodzi o Bogarta-niesamowity,przyciągający aktor. Oglądałaś może "Mieć i nie mieć"? Tam to dopiero widać chemię na ekranie. Ale ogólnie to miałam różne wrażenia związane z tym filmem- z początku mnie nie zachwycił,wydawał się wręcz nudny, bo był czarno-biały;]. Ale z biegiem czasu, kiedy minęło kilka lat, zupełnie inaczej go odebrałam;).
OdpowiedzUsuńNie oglądałaś :( ale nie znaczy, że nie obejrzę :) Jakoś lubię kino tamtych lat. Dla mnie to, że jest czarno-biały w ogóle nie jest odpychające, czy nużące. Ma to swój czar :)
Usuń