NOWOŚCI

wtorek, 21 sierpnia 2012

974. Merida Waleczna, reż. Mark Andrews, Brenda Chapman

Oryginalny tytuł: Brave
Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell

Muzyka: Patrick Doyle

Kraj: USA
Gatunek: Animacja, Przygodowy, Baśń

Premiera: 21 czerwca 2012 (Świat) 17 sierpnia 2012 (Polska)

Dubbing polski: Dominika Kluźniak, Andrzej Grabowski, Dorota Segda, Antonina Girycz, Mieczysław Morański, Sylwester Maciejewski, Krzysztof Kiersznowski, Joanna Węgrzynowska-Cybińska i inni

     Sala pełna dzieci, gotowych na obejrzenie najnowszej produkcji studia Disney i Pixar, a na ekranie sama „Merida Waleczna”. Historia pomysłu Brendy Chapman odpowiadającej między innymi za oszałamiający sukces „Pięknej i Bestii”, a wyreżyserowana przez początkującego reżysera, którego „John Carter” spowodował niechęć większości krytyków do jego produkcji. Jednakże, kiedy na ekranie pojawia się rudowłosa urocza dziewczynka, każdy widz będzie wiedział jedno- właśnie wkracza w pełną niebezpieczeństw i emocji przygodę.
     Na pięknej i górzystej krainie Szkocji władzę sprawuje porywczy król Fergus (Andrzej Grabowski), a u jego boku dzielnie trwa królowa Elinora (Dorota Segda), będąca uosobieniem mądrości i piękna dla wszystkich poddanych, a także podległych lordów. To właśnie z jej pomysłu do ich zamku przybywają władcy regionu wraz ze swoimi kandydatami do ożenku z ich jedyną, ale i nieokrzesaną córką- Meridą (Dominika Kluźniak), która swoim zamiłowaniem do strzelania z łuku odbiega od wizerunku wzorowej królewny. Dziewczyna po raz kolejny wdaje się z kłótnię ze swoją matką dotyczącą jej przyszłości i planowanego ożenku. W jej wyniku ucieka na koniu w głąb lasu. Tam spotyka starą czarownicę, która daje jej magiczny urok na jej matkę, który to odmieni całkowicie jej los. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak wielkie będą to zmiany.
     Kiedy wychodząc z kina usłyszałam opinię jednej z dziewczynek: „Po raz pierwszy płakałam w kinie”, zdałam sobie sprawę, że film trafił nie tylko do dorosłego widza, ale również i do dziecka. Prawdopodobnie jest to sprawka dość okrutnego patentu, który zastosowali scenarzyści, naruszyli nierozerwalną więź, która łączy córkę z jej matką. O tym właśnie jest „Merida Waleczna”. W mądry sposób prezentuje tradycyjny bunt nastolatki z jej matką, która zawsze uważa, że wie lepiej. Kiedy przypomnimy sobie o naszych walkach z naszymi rodzicielkami z pewnością przypomnimy sobie o złości, a także wszystkich tych złych rzeczach, które byśmy zrobili. 
A teraz załóżmy, że żyjemy w czasach Meridy i tak jak ona możemy pójść do czarownicy, która da nam magiczne zaklęcie na odjęcie wszelkich naszych trosk. Dziewczyna tak zrobiła i jak się okazuje trafne tutaj okazuje się być sformułowanie, że nie powinniśmy nic robić pod wpływem tak silnych emocji, bo możemy narobić sobie jeszcze większych kłopotów. I tutaj dopiero zaczyna się pełna magii przygoda, w której to matka i córka są na pierwszym planie, a nie przygotowania do ożenku, czy też walka o rękę królewny. Merida pokazuje swoją odwagę i robi wszystko, aby naprawić swój błąd. Jest to podróż niesłychanie dramatyczna, ale też i będąca bodźcem dla obu pań, bo w końcu znajdują wspólny język, obie zaczynają rozumieć siebie wzajemnie. Zdecydowanie bawi nas oczywiście matka w skórze niedźwiedzia, bardziej rozbawić już się nie dało widza, trzeba to przyznać. Jest to jednak maleńka kropla w pełnej miłości i ciepła historii, która ma bardzo dramatyczny finał, finał, który wyciska łzy z każdego, bowiem stanowi kwintesencję tej magicznej więzi łączącej każdą dziewczynkę z jej mamą.
    Oprócz wszelkich walorów moralnych film prezentuje nam sobą coś jeszcze. Okazuje się być jedną z najpiękniejszych, póki co- najpiękniejszą, animacją jaka pojawiła się w kinie w tym roku. Nie chodzi tutaj jedynie o rudawe kędziorki Meridy i jej braci. Nie chodzi o pyzate twarze rodzeństwa. Chodzi przede wszystkim o nadzwyczajny klimat starodawnej Szkocji, która powala nas na kolana. Wspaniale wykreowane krajobrazy, góry, doliny, lasy, zapierają dech w piersi. Magiczne płomyki urozmaicające ten dość przyziemny i niezwykle realistyczny obrazek stanowią nie lada atrakcję. Całości dopełnią szkockie rytmy, które udało się skomponować Patrickowi Doyle'owi, a które z łatwością przenoszą nas w tamtejsze rejony.
     Postacie, które stworzono na potrzeby fabuły to tradycyjne, ale też i lekko inne osobowości spotykane dotychczas w legendarnych historiach. Porywczy król lubiący dobre jadło, a także ciekawą bijatykę. Idealnie sprawdził się więc w tej roli sympatyk mocnego piwa- Ferdynand, czyli Andrzej Grabowski. Wiadome jest, że w takich związkach to zawsze kobiety są moralnym kręgosłupem, które swoją mądrością i dystyngowaniem rzucają urok na pobliskich mężczyzn i kobiety. Z tego też powodu ze swoim głosem, pasowała tutaj Dorota Segda, która nie musiała się zbytnio wysilać, aby wcielić się w postać królowej. Merida, czyli krnąbrna dziewczynka, która niczym Pocahontas woli chodzić swoimi ścieżkami, odstaje od wizerunku tradycyjnej księżniczki, ale wpasowuje się w nurt buntowniczych księżniczek. I to właśnie tutaj bardzo przypasowała twórcom Dominika Kluźniak, której wiek buntowniczy ma już za sobą, ale użyczaniem głosu Brzoskwince w „Epoce lodowcowej 4”, czy też Koralinie w „Koralina i tajemnicze drzwi” pokazała, że nadal potrafi zachowywać się jak nastolatka. Postaci więc ewidentnie przypasowały aktorom, a i obsada bardzo dobrze operowała swoimi głosami, aby oddać najważniejsze z cech bohaterów.
     Choć po seansie „Meridy Walecznej” oczekiwałam czegoś zupełnie innego, to jednak nie czuję się w żaden sposób zawiedziona tym, co sprezentowali nam twórcy. Jest to bardzo dobrze napisana historia opowiedziana w niezwykle barwny i magiczny sposób. Legenda, która porusza serca, ale również bawi. Animacja, urzekająca nie tylko rudymi czuprynami i szkocką kratką, ale również i muzyką z pobrzmiewającymi dudami. Przede wszystkim jest to jednak ciepła opowieść o miłości matki i córki, i niewidzialnej więzi, której nie rozdzieli żadna duma, czy czarownica. Produkcja do polecenia każdemu, zarówno młodemu widzowi, jak i dorosłemu, który nauczy się docenić to, co w życiu najważniejsze, rodzinę!

Recenzja dla A-G-W.



6 komentarzy :

  1. Dobrze przeczytać pozytywną recenzję tej animacji, bo do bajek Pixara i Duisneya, mimo że tak naprawdę prawie zawsze zachwycają, to nigdy jakoś nie jestem z miejsca przekonany i muszę wysłuchać mnóstwo przychylnych opinii, zanim zdecyduje się zobaczyć. Przykładem niech będzie "Odlot", który zobaczyłem dopiero w tym roku, a o którym od dawna mówiło się w samych superlatywach. I faktycznie - warto było. Teraz pewnie podobnie będzie bardzo dobrze, ale postaram się zobaczyć wcześniej:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli Pixar ponownie nie zawiódł. Standard :D
    Pozdrawiam, Dwayne

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie planowałam zobaczyć tego filmu, ale czuję się zachęcona:) Podobają mi się plakaty do filmu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie chcę to obejrzeć, uwielbiam dzieła Pixara, a zwiastun Meridy widziałam ostatnio w kinie i stwierdziłam, że muszę to zobaczyć. Zresztą, czekałam na ten film odkąd pojawiły się informacje, że będą go robić^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę koniecznie obejrzeć, nie tylko uwielbiam bajki Disneya, ale te klimaty średniowieczne są mi baardzo bliskie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę to obejrzeć! Strasznie podoba mi się animacja Pixara :)

    OdpowiedzUsuń