Oryginalny tytuł: Brave
Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell
Muzyka: Patrick Doyle
Kraj: USA
Gatunek: Animacja, Przygodowy, Baśń
Premiera: 21 czerwca 2012 (Świat) 17 sierpnia 2012 (Polska)
Dubbing polski: Dominika Kluźniak, Andrzej Grabowski, Dorota Segda, Antonina Girycz, Mieczysław Morański, Sylwester Maciejewski, Krzysztof Kiersznowski, Joanna Węgrzynowska-Cybińska i inni
Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell
Muzyka: Patrick Doyle
Kraj: USA
Gatunek: Animacja, Przygodowy, Baśń
Premiera: 21 czerwca 2012 (Świat) 17 sierpnia 2012 (Polska)
Dubbing polski: Dominika Kluźniak, Andrzej Grabowski, Dorota Segda, Antonina Girycz, Mieczysław Morański, Sylwester Maciejewski, Krzysztof Kiersznowski, Joanna Węgrzynowska-Cybińska i inni
Sala
pełna dzieci, gotowych na obejrzenie najnowszej produkcji studia
Disney i Pixar, a na ekranie sama „Merida Waleczna”.
Historia pomysłu Brendy Chapman odpowiadającej między innymi za
oszałamiający sukces „Pięknej i Bestii”, a
wyreżyserowana przez początkującego reżysera, którego „John
Carter” spowodował niechęć większości krytyków do
jego produkcji. Jednakże, kiedy na ekranie pojawia się rudowłosa
urocza dziewczynka, każdy widz będzie wiedział jedno- właśnie
wkracza w pełną niebezpieczeństw i emocji przygodę.
Na
pięknej i górzystej krainie Szkocji władzę sprawuje porywczy król
Fergus (Andrzej Grabowski), a u jego boku dzielnie trwa królowa
Elinora (Dorota Segda), będąca uosobieniem mądrości i
piękna dla wszystkich poddanych, a także podległych lordów. To
właśnie z jej pomysłu do ich zamku przybywają władcy regionu
wraz ze swoimi kandydatami do ożenku z ich jedyną, ale i
nieokrzesaną córką- Meridą (Dominika Kluźniak), która
swoim zamiłowaniem do strzelania z łuku odbiega od wizerunku
wzorowej królewny. Dziewczyna po raz kolejny wdaje się z kłótnię
ze swoją matką dotyczącą jej przyszłości i planowanego ożenku.
W jej wyniku ucieka na koniu w głąb lasu. Tam spotyka starą
czarownicę, która daje jej magiczny urok na jej matkę, który to
odmieni całkowicie jej los. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jak
wielkie będą to zmiany.
Kiedy
wychodząc z kina usłyszałam opinię jednej z dziewczynek: „Po
raz pierwszy płakałam w kinie”, zdałam sobie sprawę, że film
trafił nie tylko do dorosłego widza, ale również i do dziecka.
Prawdopodobnie jest to sprawka dość okrutnego patentu, który
zastosowali scenarzyści, naruszyli nierozerwalną więź, która
łączy córkę z jej matką. O tym właśnie jest „Merida
Waleczna”. W mądry sposób prezentuje tradycyjny bunt
nastolatki z jej matką, która zawsze uważa, że wie lepiej. Kiedy
przypomnimy sobie o naszych walkach z naszymi rodzicielkami z
pewnością przypomnimy sobie o złości, a także wszystkich tych
złych rzeczach, które byśmy zrobili.
A teraz załóżmy, że
żyjemy w czasach Meridy i tak jak ona możemy pójść do
czarownicy, która da nam magiczne zaklęcie na odjęcie wszelkich
naszych trosk. Dziewczyna tak zrobiła i jak się okazuje trafne
tutaj okazuje się być sformułowanie, że nie powinniśmy nic robić
pod wpływem tak silnych emocji, bo możemy narobić sobie jeszcze
większych kłopotów. I tutaj dopiero zaczyna się pełna magii
przygoda, w której to matka i córka są na pierwszym planie, a nie
przygotowania do ożenku, czy też walka o rękę królewny. Merida
pokazuje swoją odwagę i robi wszystko, aby naprawić swój błąd.
Jest to podróż niesłychanie dramatyczna, ale też i będąca
bodźcem dla obu pań, bo w końcu znajdują wspólny język, obie
zaczynają rozumieć siebie wzajemnie. Zdecydowanie bawi nas
oczywiście matka w skórze niedźwiedzia, bardziej rozbawić już
się nie dało widza, trzeba to przyznać. Jest to jednak maleńka
kropla w pełnej miłości i ciepła historii, która ma bardzo
dramatyczny finał, finał, który wyciska łzy z każdego, bowiem
stanowi kwintesencję tej magicznej więzi łączącej każdą
dziewczynkę z jej mamą.
Oprócz
wszelkich walorów moralnych film prezentuje nam sobą coś jeszcze.
Okazuje się być jedną z najpiękniejszych, póki co-
najpiękniejszą, animacją jaka pojawiła się w kinie w tym roku.
Nie chodzi tutaj jedynie o rudawe kędziorki Meridy i jej braci. Nie
chodzi o pyzate twarze rodzeństwa. Chodzi przede wszystkim o
nadzwyczajny klimat starodawnej Szkocji, która powala nas na kolana.
Wspaniale wykreowane krajobrazy, góry, doliny, lasy, zapierają dech
w piersi. Magiczne płomyki urozmaicające ten dość przyziemny i
niezwykle realistyczny obrazek stanowią nie lada atrakcję. Całości
dopełnią szkockie rytmy, które udało się skomponować Patrickowi
Doyle'owi, a które z łatwością przenoszą nas w tamtejsze rejony.
Postacie,
które stworzono na potrzeby fabuły to tradycyjne, ale też i lekko
inne osobowości spotykane dotychczas w legendarnych historiach.
Porywczy król lubiący dobre jadło, a także ciekawą bijatykę.
Idealnie sprawdził się więc w tej roli sympatyk mocnego piwa-
Ferdynand, czyli Andrzej Grabowski. Wiadome jest, że w takich
związkach to zawsze kobiety są moralnym kręgosłupem, które swoją
mądrością i dystyngowaniem rzucają urok na pobliskich mężczyzn
i kobiety. Z tego też powodu ze swoim głosem, pasowała tutaj
Dorota Segda, która nie musiała się zbytnio wysilać, aby wcielić
się w postać królowej. Merida, czyli krnąbrna dziewczynka, która
niczym Pocahontas woli chodzić swoimi ścieżkami, odstaje od
wizerunku tradycyjnej księżniczki, ale wpasowuje się w nurt
buntowniczych księżniczek. I to właśnie tutaj bardzo przypasowała
twórcom Dominika Kluźniak, której wiek buntowniczy ma już za
sobą, ale użyczaniem głosu Brzoskwince w „Epoce lodowcowej
4”, czy też Koralinie w „Koralina i tajemnicze
drzwi” pokazała, że nadal potrafi zachowywać się jak
nastolatka. Postaci więc ewidentnie przypasowały aktorom, a i
obsada bardzo dobrze operowała swoimi głosami, aby oddać
najważniejsze z cech bohaterów.
Choć
po seansie „Meridy Walecznej” oczekiwałam czegoś
zupełnie innego, to jednak nie czuję się w żaden sposób
zawiedziona tym, co sprezentowali nam twórcy. Jest to bardzo dobrze
napisana historia opowiedziana w niezwykle barwny i magiczny sposób.
Legenda, która porusza serca, ale również bawi. Animacja,
urzekająca nie tylko rudymi czuprynami i szkocką kratką, ale
również i muzyką z pobrzmiewającymi dudami. Przede wszystkim jest
to jednak ciepła opowieść o miłości matki i córki, i
niewidzialnej więzi, której nie rozdzieli żadna duma, czy
czarownica. Produkcja do polecenia każdemu, zarówno młodemu
widzowi, jak i dorosłemu, który nauczy się docenić to, co w życiu
najważniejsze, rodzinę!
Recenzja dla A-G-W.
Dobrze przeczytać pozytywną recenzję tej animacji, bo do bajek Pixara i Duisneya, mimo że tak naprawdę prawie zawsze zachwycają, to nigdy jakoś nie jestem z miejsca przekonany i muszę wysłuchać mnóstwo przychylnych opinii, zanim zdecyduje się zobaczyć. Przykładem niech będzie "Odlot", który zobaczyłem dopiero w tym roku, a o którym od dawna mówiło się w samych superlatywach. I faktycznie - warto było. Teraz pewnie podobnie będzie bardzo dobrze, ale postaram się zobaczyć wcześniej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czyli Pixar ponownie nie zawiódł. Standard :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dwayne
Nie planowałam zobaczyć tego filmu, ale czuję się zachęcona:) Podobają mi się plakaty do filmu:)
OdpowiedzUsuńStrasznie chcę to obejrzeć, uwielbiam dzieła Pixara, a zwiastun Meridy widziałam ostatnio w kinie i stwierdziłam, że muszę to zobaczyć. Zresztą, czekałam na ten film odkąd pojawiły się informacje, że będą go robić^^
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie obejrzeć, nie tylko uwielbiam bajki Disneya, ale te klimaty średniowieczne są mi baardzo bliskie!
OdpowiedzUsuńMuszę to obejrzeć! Strasznie podoba mi się animacja Pixara :)
OdpowiedzUsuń