NOWOŚCI

wtorek, 31 lipca 2012

967. Kocha, lubi, szanuje, reż. Glenn Ficarra, John Requa

Oryginalny tytuł: Crazy, Stupid, Love
Reżyseria: Glenn Ficarra, John Requa
Scenariusz:
Dan Fogelman
Zdjęcia:
Andrew Dun
Muzyka:
Christophe Beck , Nick Urata
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera:
28 lipca 2011 (Świat) 02 września 2011 (Polska)
Obsada: 
Steve Carell, Julianne Moore, Ryan Gosling, Emma Stone, Jonah Bobo, Analeigh Tipton, Marisa Tomei, Kevin Bacon, John Carroll Lynch, Josh Groban

    Coś nowego. Coś ładnego. Coś sympatycznego. Coś zabawnego. Coś romantycznego. Tych pięć cosiów rzadko spotykamy w jednym filmie z gatunku komedii romantycznych. Głównie są to mdłe wtórne produkcje, które oglądamy tylko po to, aby w ich czasie móc poprzymilać się do swojej drugiej połówki. Jednakże dwójka twórców niecodziennej produkcji „I love you Phillip Morris” postanawia wyjść naprzeciw współczesnemu światu. Glenn Ficarra i John Requa podbijają serca widzów, a także krytyków swoją najnowszą romantyczną produkcją „Kocha, lubi, szanuje”, które poza sporą dawką emocji i humoru, dostarczają również najbardziej znane twarze przemysłu filmowego.
    Cal Weaver (Steve Carell) zostaje postawiony przed stresującą sytuacją. Jego żona- Emily (Julianne Moore), oznajmia mu, że zdradziła go ze współpracownikiem i chce rozwodu. Cal wyprowadza się z domu i wyrusza do baru porozczulać się nad swoim losem. Po kolejnej nocy beznadziejnego upijania się zaczepia go Jacob (Ryan Gosling), który nie może opędzić się od kobiet. To właśnie on postanawia pomóc Calowi całkowicie zmienić swój styl i podejście do związków. Dzięki niemu Cal staje się prawdziwym psem na baby. W tym samym czasie jego syn imieniem Robbie (Jonah Bobo) próbuje zdobyć serce swojej nastoletniej niani – Jessiki (Analeigh Tipton), która z kolei skrycie podkochuje się w Calu. Natomiast jeden z conocnych podrywów Jacoba- Hannah (Emma Stone), staje się czymś znacznie więcej.
    Miłość rzadko spokojna, rzadko jest mądra. Często nas ogłupia i powoduje, że zachowujemy się jak szaleni. O tym właśnie przekonują się bohaterowie filmu „Kocha, lubi, szanuje”, którzy kochają bez pamięci od wielu lat, od kilku chwil. Twórcy przedstawiają blaski i cienie każdego współczesnego związku. Zdrady, rozwody, brak szacunku. Dorastanie do możliwości zaangażowania się w prawdziwie dorosłą relację z inną osobą, kiedy obdarzamy ją zaufaniem i chcemy, aby ona ufała nam. Choć to silne uczucie popycha nas do wielkich czynów, to jednak odrzucenie powoduje, że bardzo cienka linia pomiędzy miłością a nienawiścią zdaje się zacierać. To wówczas doznajemy totalnego ogłupienia, zranieni zaczynamy szaleć i popełniamy całą masę błędów, które później trudno jest nam naprawić. Film Ficarra i Requi przedstawia zupełnie różne oblicza miłości. 
Na pierwszym planie jest oczywiście znudzone małżeństwo, które pomimo decyzji o rozwodzie stanowi odzwierciedlenie idealnej miłości. Gdzieś z boku jest Jacob, który traktuje kobiety przedmiotowo, traktując jako jednonocne zabawki, do chwili kiedy nie spotyka tej jedynej. Nie mniej ważnym wątkiem jest także uczucie nastoletniego chłopca do swojej starszej o 4 lata niani, która przyłapuje go w jednoznacznej sytuacji. Jednakże ten sam obiekt westchnień sekretnie wzdycha do ojca chłopca wzdychającego do niej. Miłość bywa poplątana, a fabuła filmu przypomina trochę tą, która prezentowana jest przez brazylijskie telenowele, ale trzeba przyznać, że takie pokręcenie dobrze wpływa na odczucia widza. Bo przecież, czy jest coś bardziej urokliwego i zabawnego niż związki ludzkie? Nie wydaje mi się! Piękne jest to w jaki sposób twórcy prezentują te różne oblicza miłości. Nie obwijają w bawełnę. Rzucają prosto z mostu, bez przeszkód pokazują ludzkie niedoskonałości, które ostatecznie i tak zostaną przez kogoś pokochane.
    Nie dziwi więc, że sytuacje, z którymi spotykamy się na co dzień bawią widzów do łez. Nieudany podryw, niespodziewane spotkanie z kobietą, której mieliście nadzieję już nigdy nie spotkać, niesłychana konfrontacja, stwierdzenia typu „jaki ten świat mały!” i cała masa innych wpadek, mniej bądź bardziej upokarzających. Zobaczymy je na ekranie, a także i nas pewnie spotykały w życiu miłosnym podobne sytuacje. Jednakże wszystkie one choć bawią nas i innych, to także na swój dziwny sposób, wzmacniają nas. Przynajmniej możemy zobaczyć jakich błędów się wystrzegać. Nie, żeby niektóre z nich były uzależnione od naszej woli. Oczywiście, pominąć należy przejawy totalnej głupoty, jak chociażby wyskakiwanie z samochodu podczas jazdy, bo choć może to wywołać u nas zdziwienie to ani nas nie rozbawi, ani nic nie wniesie do naszej egzystencji.
     W najważniejszych rolach w tej produkcji zobaczymy same gwiazdy i to nie tylko kina komediowego. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście komik- Steve Carell, który jest ogniwem zapalającym całej fabuły. Człowiek, który miał problemy z wymową w filmie „Bruce Wszechmogący” wydawał się odejść w zapomnienie. Przestał się wygłupiać a postanowił przejść na bardziej dojrzały i rozbudowany dowcip. W tym filmie możemy oglądać humorystyczne podejście do własnej niedoli, czyli właśnie ogłupiające działanie miłości (a może nienawiści?). Jego skrzydłowym zostaje sam Ryan Gosling, który po raz pierwszy wygląda pociągająco i seksownie. Nie tylko tak wygląda, ale i kusząco odnosi się do postaci, a tym samym do żeńskiej części widowni. Z trudem przyjdzie nie powzdychać na jego widok. Przy okazji pozostał sobą, starym i dobrym aktorem, którzy występował w wielu interesujących filmach. Z męskich twarzy nie zabraknie tutaj także Kevina Bacona, który pojawia się, to znika. Za długo nie bawi się na ekranie, ale bywa źródłem ciekawych sytuacji. Wśród kobiet pojawia się przede wszystkim Julianne Moore, która wciela się w żonę Carella. Nie jest do końca przekonująca, a widz ma wrażenie jakby patrzył na jakąś lunatyczkę, która spotykając na drodze małżeństwa problem postanawia rozwiązać go rozwodem. Zobaczymy tu także uroczą Emmę Stone, której wada zgryzu zaczyna się coraz bardziej rzucać w oczy, aczkolwiek nadal pozostaje urokliwa. W roli psychopatki ujrzymy samą Marisę Tomei, która w ten sposób zapada na długo w pamięć, bo gra jedną z najzabawniejszych postaci w tym filmie. Czyżby była w swoim żywiole? Bo wypadła bardzo autentycznie.
     „Crazy, stupid, love” zaskakuje. Nie jest to kolejna mdła komedyjka, na której widok człowiek ma ochotę zerwać wszystkie relacje z ludźmi, którzy nie odpowiadają wizerunkom przedstawionym w filmie. Wszystko przez to, że film Ficarra i Requi jest bardzo rzeczywisty. Pełno tutaj uczuć, które otoczone zostają sporą dawką humoru. Bawimy się z każdą minutą coraz lepiej, bo choć pierwsze sekundy nie zapowiadają fascynującej produkcji to ostatecznie możemy stwierdzić, że jest to bardzo wartościowe kino. Zdecydowanie polecić można każdemu, nie tylko na spędzenie romantycznego wieczoru ze swoją połówką, ale także zabawnego spotkania z przyjaciółmi.

8 komentarzy :

  1. Oglądałam ten film jakiś czas temu głównie przez wzgląd na Ryana Goslinga i moją słabość do niego :). I Znowu zgadzam się z każdym słowem. Bardzo trafna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna recenzja ;) Film obejrzałem i faktycznie byłem całkiem miło zaskoczony. Coś nowego, bo ile można jechać te oklepane amerykańskie romansidła dla nastolatek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze, że byłam mega sceptycznie nastawiona pomimo, że i Goslinga i Carella bardzo lubię. I takaaa niespodzianka w trakcie seansu. Rzadko kiedy śmieję się do łez, ale sceny kiedy główny bohater dostaje z nienacka z liścia albo gdy wszyscy panowie spotykają się w ogródku są absolutnie bezcenne. Nie raz, nie dwa wrócę do niego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z recenzją, naprawdę fajny film. Podobnie jak Izabela, też byłem podchodziłem do tego z nutą sceptycyzmu, ale ostatecznie obsada z Goslingiem mnie przekonała. I warto było. Dużo śmiechu, fajnie zagrane. Końcówka zabójcza. Niezły film.

    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  5. Może nie byłam rozłożona na łopatki, ale oglądało się całkiem przyjemnie. Trochę przewidywalny, ale za to ma takie perełki jak choćby scena, w której Emily dzwoni do Cala pod pretekstem, byle usłyszeć jego głos. Przejmujące. Poza tym fajna rola Emmy Stone. Miło było popatrzeć na Goslinga - widziałam film zaraz po Drive i Idach marcowych, więc fajnie było zobaczyć, że ma trochę więcej ekspresji;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo przyjemnie oglądało mi się ten film. Niektóre dialogi były wręcz bezbłędne, a scena w ogródku kiedy panowie siedzą w rządku jest niezapomniana. Dobra komedia romantyczna z jakimś przesłaniem. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do zajrzenia na www.podgladania.blogspot.com!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. dobrze, przekonaliście mnie, chcę to obejrzeć :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również przyłączam się do pozytywnym opinii o tym filmie. Duet Emma-Ryan megaśny, słitaśny, superaśny itd. No i sama historia daje radę. Tak jak autorka recenzji napisała nie jest to "kolejna mdła komedyjka". Z pewnością warto się zapoznać.

    OdpowiedzUsuń