NOWOŚCI

piątek, 27 maja 2011

779. Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach, reż. Rob Marshall

Oryginalny tytuł: Pirates of the Caribbean: On Stranger Tides
Reżyseria: Rob Marshall
Scenariusz: Terry Rossio, Ted Elliott
Zdjęcia: Dariusz Wolski
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA
Gatunek: Przygodowy / Fantasy
Premiera światowa: 11 maja 2011
Premiera polska: 20 maja 2011
Obsada: Johnny Depp,Geoffrey Rush, Penelope Cruz, Ian McShane, Kevin McNally, Stephen Graham, Keith Richards, Richard Griffiths

    Piraci. Osobniki te słynące ze swoich słynnych rabieży wylęgły na szlaki morskie w momencie ich powstania. Nigdy nie kojarzyli się zbyt dobrze, a mimo to stanowiły, no i wciąż stanowią, jedno z zainteresowań ludzi. To właśnie w oparciu o ich charakter powstały liczne gry, napisano wiele książek i wyreżyserowano wiele filmów. Jednym z takich filmów był pogromca wszelkich kin całego świata z 2003 roku o tytule „Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły”. Film zdecydowanie odmienił sposób postrzegania pirata poprzez wprowadzenie genialnej postaci w osobie Jacka Sparrowa, który nie miałby racji bytu, gdyby nie jeszcze bardziej genialny Johnny Depp. Po czterech latach od pożegnania się ze starymi bohaterami kapitan Jack Sparrow powraca na ekrany światowych kin w nowym towarzystwie i w nowym filmie- „Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach”.
    Po opuszczeniu Czarnej Perły, nad którą Barbossa (Geoffrey Rush) przejął dowodzenie, kapitan Jack Sparrow (Johnny Depp) wciąż pozostaje bez swojego statku. Wraca do Anglii z dalekiej podróży w poszukiwaniu Źródła Młodości. Okazuje się jednak, że w mieście jest już jeden Jack Sparrow, w dodatku ścigany prze króla, który chce, aby ten dowodził wyprawie do owego Źródła. Kapitanem owego statku, którym Sparrow ma wyruszyć w drogę jest sam Barbossa, który nie dość, że stracił nogę, to w dodatku stracił też ukochaną Czarną Perłę. Jackowi w głowie jednak jego dawna ukochana Angelika (Penelope Cruz), która także poszukuje Źródła Młodości, aby uratować swojego ojca- Czarnobrodego (Ian McShane), siejącego postrach wśród piratów. Pod przymusem wyrusza z nimi wiedząc, że wyprawa ta może kosztować życie wielu znajdujących się na statku. W tym samym czasie, w stronę Źródła wyrusza statek Hiszpanii, któremu przyświeca zupełnie inny cel niż pozostałym zmierzającym w tamtym kierunku.
    „Piraci z Karaibów” to już filmy legenda. Filmy, które idealnie wpasowały się w nasze czasy dając początek nowemu gatunkowi filmów przygodowych. Tutaj główną tematyką są piraci. Jednakże w żadnym z filmów nie było mowy o tym, aby piraci byli normalnymi ludźmi. Wkroczyły siły nadnaturalne, które z Barbossy zrobiły chodzącego trupa, z Davy’ego Jonesa ośmiornicę, a w „Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach”- z Czarnobrodego nawiedzonego dziadka o magicznym mieczu i statku. Nic tutaj nie jest zwyczajne, gdyż twórcy powołują do życia legendy. Urealniają znane historie o syrenkach, które są jednymi z mitycznych istot, jedynie troszkę podobnymi do uroczej syrenki Ariel. Ożywają także legendy dotyczące Źródła Młodości, które każdy chciałby znaleźć na swojej drodze i móc z niego skorzystać, no… prawie każdy.
    Jednakże w czym tak naprawdę tkwi magia „Piratów”? Powodów jest wiele, a magia jest zaledwie wierzchołkiem tej całej góry lodowej. Na sukces z pewnością złożył się niezwykły klimat opowieści, bowiem mamy tutaj połączenie dwóch zupełnie różnych światów, a nawet trzech. W „Na nieznanych wodach” świat piratów, styka się ze światem arystokratycznej Anglii, która przekabaciła nawet takiego pirata jak Barbossa, ocierając się przy okazji o hiszpańskie korzenie. Przez to, niestety, gdzieś gubi się serce tego filmu, które tak wiernie towarzyszyło nam podczas poprzednich seansów.
Film ten to także niezwykła przygoda. Każdy z filmów opowiada o czymś innym, nie inaczej jest z najnowszym filmem. Tutaj tematem przewodnim jest Źródło Młodości, do którego wyruszają aż trzy ekipy, chociaż my towarzyszymy w podróży jedynie dwóm. Jest to wyprawa pełna niebezpieczeństw, nie tylko ze strony samego Czarnobrodego, który ma we władzy statek, ale przede wszystkim ze strony syren, które są jednym z elementów niezbędnych do odprawienia magicznego rytuału, aby woda ze Źródła w ogóle zadziałała.
W filmie nie zabraknie także wątków miłosnych, znowu. Tak, jak w poprzednich filmach czas urozmaicały nam wieczne przekomarzania Elizabeth i Willa z lekkim wtrącaniem Jacka Sparrowa, tak tutaj tematyka miłosna skupia się w zasadzie na dwóch parach. W pierwszej gra oczywiście sam Sparrow, a wybranką jego serca jest Angelika. Związek pełen pasji, zupełnie jak w tangu, ale i tak pozostaje bardzo przewidywalny. Z drugiej zaś strony jest nieśmiałe i wywołujące motylki rodzące się uczucie pomiędzy Phillipem oraz Sereną. Dość niezwykły i w dodatku z dość interesującym finałem.
Nie brakuje tutaj także humoru, którego prawdopodobnie w ogóle by nie było, gdyby nie komiczne dialogi napisane specjalnie dla Jacka Sparrowa, a także wiele rozmaitych scen z jego udziałem. Nie mniej, jakoś nie zapadają na długo w pamięć, nie są to teksty kultowe, które raz na zawsze wpiszą się w kanon. Pod tym względem mogło być zdecydowanie lepiej, chociaż i tak nie było najgorzej.
    Technologia 3D już chyba na dobre zawładnęła światowym kinem, a ja wciąż pytam dlaczego każą nam wydawać tyle kasy na film w wersji 3D nie wypuszczając do kin wersji tradycyjnej. Dlaczego robią to widzom, dlaczego zaśmiecają rynek, skoro i tak w filmie nie ma specjalnych okazji do nacieszenia się tą technologią. Jakiż jest cel w tym, aby zrobić film, który i tak nie daje wrażenia trój wymiaru?! Niestety, prawdopodobnie jesteśmy skazani na niełaskę dystrybutorów, co ewidentnie było widać przy „Starciu tytanów”, przy „Step Up 3D”, no i teraz widać, niestety, przy „Piratach z Karaibów: Na nieznanych wodach”. Stosowanie efektów specjalnych jest koniecznością przy tego typu produkcjach, w szczególności, kiedy do akcji wprowadza się stworzenia magiczne. Tutaj mamy przepiękne syreny, które od pasa w górę wyglądają całkiem pięknie i ludzko, ale w dół to już trzeba było wysilić trochę cyfrową technologię komputerową. Te wysoce zaawansowane urządzenia z pewnością sprawdziły się również przy tworzeniu statków, w szczególności Zemsty Królowej Anny okrętu pirackiego z XVIII wieku, którym żeglował Czarnobrody, ten prawdziwy również. Zrobiono z niego naprawdę genialną postać, uzbroiwszy go w magiczny miecz mogący sterować statkiem. Koncepcja całkiem ciekawa i, jak by nie było, bardzo efektowna. Poza tymi elementami w zasadzie nie ma się czym zachwycać nad wizualizacją w filmie. No, może poza przepięknymi krajobrazami. Same zdjęcia do filmu powstawały na Hawajach i to właśnie tamtejsze widoki możemy podziwiać towarzysząc piratom w wyprawie do Źródła Młodości. Oprawą muzyczną kolejny raz zajął się Hans Zimmer, o którego wspaniałości nie trzeba już nawet wspominać. Swoją wielkość udowodnił już niejednokrotnie i to wiele razy przy „Piratach z Karaibów”. W „Na nieznanych wodach” usłyszmy tradycyjnie utwór przewodni całej serii, jednakże Zimmer zafundował nam także nowe pozycje do polubienia, tak jakby chociaż pieśń syren. Pojawia się tutaj zdecydowana różnorodność w rytmach i sprawia to, że film jest o wiele ciekawszy.
    Największym skarbem piratów tego filmu jest Jack Sparrow, a dokładniej to Johnny Depp, który rewelacyjnie wcielił się w tą postać. Nie musiał go grać, on się nim po prostu stał. Jednakże, nie jest to już ten sam Jack Sparrow, którego pożegnaliśmy wraz z rozstaniem się z Bloomem i Knightley po filmie „Na krańcu świata”. Wciąż wygląda atrakcyjnie, ale nie jest już tak fascynujący jak wcześniej. Być może spowodowane jest to jego nagłym olśnieniem uczuciowym, nazywanym uroczo „drgnięciem”, a być może Depp za długo nie był Sparrowem. Nie mniej wciąż pozostaje zabawny, na swój piracki sposób, a to jest zawsze najważniejsze. U jego boku, zamiast Keiry Knightley, pojawiła się Penelope Cruz w roli Angeliki. Dziewczyna, która jest równie temperamentna jak sam Sparrow, dziewczyna, która nie daje sobie w kaszę dmuchać, dziewczyna, która jest niezwykle piękna i ma genialny akcent. Nie dziwne więc, że to właśnie Cruz została obsadzona w tej roli, ale… ja jakoś nie potrafię się przekonać do jej aktorstwa. Całkowita zmiana nastąpiła w związku z postacią Barbossy. Geoffrey Rush całkowicie zmienił się do tej roli, tak samo jak zmieniła się sama postać. Dalej jednak został jedną z bardziej interesujących postaci, chociaż zdominowany został przez Iana McShane’a, czyli Czarnobrodego. To właśnie on był największą gwiazdą, największą atrakcją, zaraz po Jacku Sparrowie. Przekonujący, a przede wszystkim budzący wszechobecną grozę. Jego spojrzenie, jego głos, jego gesty, wszystko to wywoływało dreszcze.
    Podsumowując, „Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach” to kontynuacja całkiem udana, jednakże pozostaje w tyle za i tak już średniej jakości filmem „Na krańcu świata”. Winę za to zwalić można na nieobecność Orlando Blooma i Keiry Knightley, ale każdy z nas świadom jest tego, że to właśnie Johnny Depp jest największą atrakcją tego filmu. Jest to już pewien symbol i wciąż żałować można, że Amerykańska Akademia Filmowa nie nagrodziła go za tą rolę Oscarem. Film wciąż ma wyjątkowy klimat, utrzymany w kategoriach pirackich. Nadal interesuje, nadal cieszy oczy, no i nadal bawi. Jednakże trudno jest nie oprzeć się wrażeniu, że czegoś tutaj brakuje. Bez względu na to jak bardzo zaciekawiła mnie ta historia, to, niestety, mnie osobiście film nie porwał. Wyszłam z sali kinowej z ciężkim bólem stwierdziwszy, że będę musiała nisko ocenić ten film. Pomimo mojej ogromnej sympatii do piratów, do Jacka Sparrowa i całej tej otoczki pożałowałam, że wydałam pieniądze, aby obejrzeć film wyświetlany na Śląsku jedynie w 3D, gdzie najlepszymi efektami było odliczanie czasu do rozpoczęcia filmu, no i zwiastun „Sea Rex”. No, ale tradycji stało się zadość, kolejny film z serii „Piraci z Karaibów” obejrzany w kinie!

Więcej o okręcie Zemsta Królowej Anny:
Więcej o Czarnobrodym:

W serii:

2 komentarze :

  1. z serii "piraci z karaibów" widziałam tylko 1 film, i chyba będę musiała nadrobić zaległości, może po obejrzeniu po raz kolejny jakoś bardziej mi się spodobają? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie przepadałam za "Piratami..." i chyba do końca swojego życia nie będę w stanie zrozumieć fenomenu tego filmu, tak po prostu :) Aczkolwiek z bólem przyznaję, że znajoma wyciągnęła mnie na najnowszą część i... idziemy jutro, zobaczymy co z tego będzie.

    OdpowiedzUsuń