NOWOŚCI

piątek, 29 kwietnia 2011

771. Istota, reż. Vincenzo Natali

Oryginalny tytuł: Splice
Reżyseria: Vincenzo Natali
Scenariusz: Vincenzo Natali, Doug Taylor, Antoinette Terry Bryant
Zdjęcia: Tetsuo Nagata
Muzyka: Cyrille Aufort
Kraj: USA / Francja / Kanada
Gatunek: Sci-Fi / Dramat / Horror
Premiera światowa: 06 października 2009
Premiera polska: 18 czerwca 2010
Obsada: Adrien Brody, Sarah Polley, Delphine Chaneac


    Kiedy w 1997 roku na ekrany kin wchodził kanadyjski „Cube” nikt nie spodziewał się tak niebywałego sukcesu. Dla młodego reżysera – Vincenzo Natali, który do tej pory zajmował się jedynie reżyserią filmów takich jak „Czynnik PSI” czy „Ziemia: Ostatnie starcie”, było to też z pewnością niezapowiedziane. W prawie 13 lat po pierwszym triumfie na wielkim ekranie Natali powraca do źródeł, czyli do zjawisk paranormalnych, w których palce macza sama nauka. I tak właśnie przy pomocy twórców „Labiryntu fauna” stworzył historię opowiadającą o eksperymentach genetycznych i ich efekcie - „Istocie”.
    Dwójka biochemików instytutu NERD – Elsa i Clive (Sarah Polley, Adrien Brody), pracują nad istotami, które są krzyżówką genów wszystkich zwierząt. Dzięki białku, które produkują można wyleczyć śmiertelne choroby nękające ludzkość. Niestety, Zarząd chce zlikwidować ich laboratorium i jak najszybciej zacząć produkcję białka. Wtedy dwójka naukowców postanawia pójść o krok naprzód i w tajemnicy tworzą istotę mającą w sobie geny zwierząt a także geny ludzkie. Kiedy mała istota, nazwana później Dren (Delphine Chaneac), przychodzi na świat powoduje to wiele kłopotów związanych z jej szybkim rozwijaniem się, jednakże Elsa powstrzymuje Clive`a przed uśmierceniem Dren. Muszą jednak czym prędzej zabrać efekt eksperymentu z instytutu, gdyż rozpoczyna się jego modernizacja. Elsa postanawia zadomowić Dren na farmie, na której sama się wychowała, nie zdając sobie sprawy z tego jak trudno będzie kontrolować zmutowaną istotę w nowym otoczeniu.
    W dzisiejszym świecie już nikogo nie dziwią eksperymenty jakich dokonują naukowcy. Większość z nich robi to dla postępu cywilizacyjnego, dla dobra ludzkości, a część z nich dla własnych korzyści. Jednakże eksperymenty genetyczne zawsze będą budziły najwięcej kontrowersji w szczególności wśród ludzi religijnych według, których człowiek nie powinien bawić się w Boga. Z historii kinematografii znane są już podobne przypadki i nigdy nie kończyło się to dobrze, więc dlaczego tym razem powinno być inaczej? Z tego też powodu twórcy są bardzo przewidywalni w swoim pomyśle na film, a choć raz mogłoby coś dobrego wylęgnąć się z nauki. Niestety, wszystko właściwie zaprezentowane zostało na przykładzie dwóch małych nijakich paskudów genetycznych. Przez to co wydarzyło się podczas prezentacji można było domyślić się tego jak film się zakończy. Nie mniej rozwój wydarzeń zdarzał się być szokujący, w szczególności kiedy to młoda Dren zaczęła dojrzewać i tak jak to jest u nastolatek tak też i u niej rozpoczęła się burza hormonów oraz pojawiły się pierwsze miłostki. Tylko, że... można było przedstawić to w mniej dosadny sposób. Jak dla mnie film spadł tymi scenami o kilka oczek. Wydarzenia były druzgocące i jak dla mnie zdecydowanie przekraczały wszelkie granice przyzwoitości.
    Niewątpliwą zaletą filmu i chyba jego jedyną zaletą jest klimat opowiadanej historii. Większość wydarzeń toczy się w środowisku laboratoryjnym przez co nadaje to obrazowi surowy ton i pewną grozę. Z drugiej zaś strony wszystko owiane jest tajemnicą co dodatkowo podnosi to uczucie, gdyż widz w jakiś sposób nie chce, aby odnaleziono Dren, która w gruncie rzeczy wydaje się być bardzo przesympatyczna i urocza. Przez cały film obserwujemy dorastanie Dren od małej obrzydliwej poczwarki przez uroczą istotkę aż po straszliwego potwora. Z każdą chwilą istota się zmienia, a jej odmienność powoduje, że boimy się jej tylko bardziej. Jak zawsze w takich sytuacjach punkt kulminacyjny ma miejsce na końcu filmu. Niestety, wydarzenie, które chociaż powinno trochę szokować sprowadzone zostały do prawdy koniecznej, bo przecież każdy człowiek wie jakie konsekwencje mogą mieć podobne wydarzenia.
    Kiedy przed wieloma laty zobaczyłam Sarah Polley w filmie „Moje życie beze mnie” byłam nią zachwycona. Teraz przyszło nam ją zobaczyć w zupełnie innej roli, całkowicie odmiennej od ciemnowłosej Ann. Jako Elsa pokazała się z jak najlepszej strony, a właściwie to z kilku różnych stron, gdyż jej postać zmieniała się diametralnie. Potrafiła być troskliwą matką dla Dren, ale także pozbawionym uczuć naukowcem, żeby udowodnić swoje racje. Jej mimika i gesty były na wysokim poziomie. U jej boku zagrał Adrien Brody, który w swoim aktorskim życiu miał lepsze i gorsze role – jak każdy zresztą. Jednakże jako Clive był dla mnie nijaki. Nie mogłam nadziwić się zmiennym nastrojom jego postaci. Była niesamowicie irytująca, a jego postępowanie pod koniec filmu karygodne. Brody zagrał to jednak bez przekonania. Był najnormalniej w świecie nijaki. Jednakże była jedna postać, która fascynowała bardziej od innych i była to oczywiście Dren, czyli Delphine Chaneac. Trudno jest zagrać takiego mutanta, którym była Dren. Nie było to oni zwierzę, ani człowiek, ale coś pomiędzy. Genialnie to zagrała. Te jej zwierzęce ruchy, te dźwięki, które wydawała – była po prostu niesamowita.
    „Istota”, niestety, zawodzi. Twórcy „Labiryntu fauna”, którzy podpisali się pod tym filmem powinni następnym razem lepiej zastanowić się nad swoimi wyborami. Co prawda film miał niesamowity klimat, ale wszystko to legło w gruzach w ciągu zaledwie paru chwil i jednego głupiego tekstu. To powoduje, że widz czuje jedynie zażenowanie. Film bardzo przewidywalny i niestety nie wprowadzający nic nowego. Sama Dren zrobiona została w przyzwoity sposób, ale fakt ten nie jest w stanie uratować całego obrazu i niesmaku, który pozostaje.

7 komentarzy :

  1. A ja myślałam, że film jest dobry:) Ale pewnie i tak go obejrze:p

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorąco zapraszam na nowo powstały blog z recenzjami filmowymi. Dopiero zaczynam i chętnie wysłucham opinii na temat tego co piszę.
    Będzie mi miło jeśli tam zajrzysz http://movies-town.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Gorąco zapraszam na nowo powstały blog z recenzjami filmowymi. Dopiero zaczynam i chętnie wysłucham opinii na temat tego co piszę.
    Będzie mi miło jeśli tam zajrzysz http://movies-town.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O, to jednak tak słabo? Szkoda, bo Labirynt Fauna mi się podobał. No ale może obejrzę dla porównania.

    OdpowiedzUsuń
  5. moja siostra na tym była w kinie i mówiła, że film rewelka (a też dość interesuje się kinem). Zaskoczyła mnie Twoja opinia. W każdym bądź razie, póki sam nie zobaczę, tak nie ocenię ;)
    pozdrawiam [teraz-kino]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się, film bardzo mocno rozczarował. Długo czekałem, żeby tę produkcje obejrzeć. Jednak, podobnie jak tutaj, odczuwałem zmęczenie, a po czasie również zażenowanie. Nagie sceny z udziałem trojga bohaterów na początku faktycznie dość mocno odrzucają, ale z drugiej strony mają one pewne uzasadnienie, przynajmniej od strony "istoty", która funkcjonowała w oparciu o swój zwierzęcy instynkt, a nie logikę i poprawną obyczajowość.

    Ja oczekiwałem od filmu znacznie więcej i podpisuję się pod tą recenzją w pełni.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ze mną to jest tak, że trudno by ten film miał mnie rozczarować, bo nie miałam względem niego praktycznie żadnych wymagań, czy oczekiwań. Obejrzałam go dość spontanicznie, uczucia miałam raczej mieszane, i choć na ogół wiele rzeczy jestem wstanie znieść na ekranie, tak tym razem przyznaję, że niesmak miałam dość duży, co nieco utrudniało mi oglądanie. Choć sama historia mnie nie zaangażowała, to podzielam Twój zachwyt nad Sarą Polley - jak dla mnie najlepsza aktorka tego filmu. Brody wypadł przy niej dość blado.

    OdpowiedzUsuń