NOWOŚCI

sobota, 11 grudnia 2010

632. Kac Vegas, reż. Todd Phillips

Oryginalny tytuł: The Hangover
Seria: Kac Vegas #1
Reżyseria: Todd Phillips 
Scenariusz: Scott Moore, Jon Lucas 
Zdjęcia: Lawrence Sher 
Muzyka: Christophe Beck 
Kraj: USA, Niemcy 
Gatunek: Komedia
Premiera światowa: 30 maja 2009
Premiera polska: 07 sierpnia 2009
Obsada: Bradley Cooper, Ed Helms, Zach Galifianakis, Justin Bartha, Heather Graham, Sasha Barrese, Sondra Currie, Jeffrey Tambor, Rachael Harris, Mike Tyson


    Co się wydarzy w Las Vegas zostaje w Las Vegas- można to interpretować na różne sposoby począwszy od wydarzeń, jak i pieniędzy. Twórcy amerykańskiego kina często wyruszają w podróż do Las Vegas, gdyż może to dostarczyć ponadprzeciętnej rozrywki. Po „Co się zdarzyło w Las Vegas” przyszedł czas na „Kac Vegas”, czyli największego kaca świata w najbardziej rozpustnym mieście w USA. Za kamerą stanął twórca „Ostrej jazdy” oraz nowej wersji „Stursky i Hutch” – Todd Phillips. 


    W weekend Doug i Tracy (Justin Bartha, Sasha Barrese) staną na ślubnym kobiercu. Dlatego też przyjaciele Douga – Phil i Stu (Bradley Cooper, Ed Helms), chcą mu urządzić niezapomniany wieczór kawalerski zabierając go do Las Vegas. Wraz z nimi jedzie także przyszły szwagier Douga – Alan (Zach Galifianakis). Na miejscu szaleją w najlepsze rezerwując drogi apartament i rozpoczynają szaloną noc. Gdy budzą się następnego ranka ich pokój wygląda jakby przeszedł tam tajfun, a w dodatku żadne z nich nie pamięta co działo się poprzedniej nocy. Gdyby tego było mało okazuje się, że zgubili pana młodego – Douga, oraz mercedesa jego teścia, w szafie znajdują małego bobasa, a w łazience nieokiełznanego tygrysa. Kradzionym radiowozem i dzięki śladom po szalonej nocy ruszają w drogę, aby poznać wydarzenia ubiegłej nocy i przede wszystkim znaleźć przyjaciela, gdyż w ciągu 24 godzin musi wrócić do miasta na swój ślub.
    „Kac Vegas” to ten typ komedii, który mnie niekoniecznie odpowiada, chociaż ze wszystkich filmów tej kategorii muszę powiedzieć, że ten póki co podobał mi się najbardziej. Wciąż słyszałam tylko jaki ten film jest śmieszny i wspaniały, ale i tak podchodziłam do niego z dystansem, bo wiem, że mam nieco spaczone poczucie humoru, ale proszę nie mówcie, że jestem sztywna. Żeby jednak nie było to przyznam się, że autentycznie się uśmiałam przy niektórych scenach, chociaż i tak niektóre z nich wydały mi się zbyt żenujące, żeby w ogóle się uśmiechnąć. Jest to sobie zwyczajne filmidło, tak więc bez rewelacji.
    Niestety, samo potencjał filmu nie został do końca wykorzystany, ale i tak mogło być gorzej – więc nie należy narzekać. Pomysł na pozbawienie bohaterów wspomnień z najbardziej odjazdowej – najwyraźniej – nocy w ich życiu, okazało się całkiem trafnym posunięciem, gdyż automatycznie wiadomo, że będzie to ciekawe w skutkach, no i oczywiście dość zabawne. Interesujący był także fakt, że twórcy postanowili nie pokazywać nam tej pamiętnej nocy, a dopiero jej efekty. Pojawiają się przebłyski z tego co się działo, ale tylko urywki. Pomysłowość scenarzystów Scotta Moore`a oraz Jona Lucasa, którzy współpracowali razem przy filmie „Kontrola gniewu”, nie zna granic. W film wsadzili chyba wszystkie możliwe pomyłki jakie można wykonać w Las Vegas, począwszy od tradycyjnego ślubu w kaplicy, poprzez kradzież radiowozu, a kończąc na kradzieży tygrysa. Jednym słowem – szaleństwo.
    Film ma poczucie humoru. Tutaj wychodzi on bardziej z sytuacji, niżeli z postaci, chociaż takowe też się znalazły. Było kilka scen, które da się zapamiętać, ale niestety większość jest taka, które bawi, ale szybko się zapomina. Najwięcej radości sprawiały mi oczywiście wygłupy naszych bohaterów. Do takich najbardziej pamiętliwych należy z pewnością transport tygrysa - scena w tunelu po prostu mnie zabiła, chociaż można było się tego spodziewać. Równie zabawna była akcja na posterunku z użyciem paralizatorów. Humoru dostarczyła także scena z wyskakującym nagusem z bagażnika. Szkoda, że było tego tak mało. Najciekawsze było jednak to, że na końcu twórcy postanowili uchylić trochę rąbka tajemnicy i pokazali nam jak wyglądał wieczór kawalerski, w dość ciekawy sposób, który także dostarcza rozrywki.
    W rolach najlepszych przyjaciół wystąpili Bradley Cooper oraz Ed Helms. Bradleya Coopera nie trzeba nikomu przedstawiać, bo wygląda jak wygląda i co jakiś czas pojawia się na ekranie, przykładowo w filmach „Nocny pociąg z mięsem”, czy „Kobiety pragną bardziej”. Aktorsko może nie zachwyca, zagrał po prostu zwyczajnie, ale przynajmniej było na co popatrzeć w filmie. Ed Helms jest z kolei postacią, którą ja osobiście kojarzę znikąd. Wystąpił w wielu znanych produkcjach na przykład w „Noc w muzeum” czy „Evan Wszechmogący”, ale niestety nie były to zbyt charakterystyczne i znaczące role. Pana młodego zagrał Justin Bartha, którego kojarzyć możecie z filmu „Skarb Narodów”. Niestety na prawie cały film zniknął z ekranu więc nie ma się co rozpisywać nad jego postacią. Najwięcej atrakcji w filmie dostarczył Zach Galifianakis („Wielki podryw”, „Wszystko za życie”). Był najzabawniejszą postacią w tym filmie – pomijając oczywiście małego berbecia, który był po prostu przeuroczy! Niestety, był też wulgarny oraz strasznie głupiutki – mówię o Zachu, oczywiście, nie o berbeciu. Prawdziwą gratką dla fanów sportu może być pojawienie się Mike`a Tysona. Przyznam szczerze, że dzięki niemu też film zyskał na atrakcyjności pod wieloma względami. W pozostałych rolach – żeńskich tym razem, wystąpiły Heather Graham jako jeden z błędów popełniony w Vegas, Sasha Barrese oraz Rachael Harris.
    Film ogólnie mi się podobał, jednakże spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Momentami było zabawnie, ale to zdecydowanie za mało jak na komedię. Sam pomysł na film dawał wiele możliwości, które poniekąd zostały wykorzystane, ale niestety nie robi to piorunującego wrażenia na widzu. Zastosowano kilka ciekawych manewrów, które podniosły wartość filmu, jak pojawienie się Tysona, czy wklejenie ciekawych utworów muzycznych. Jednakże pomimo wszystko film jest jedynie przeciętny, a szkoda, bo mogło być naprawdę fantastycznie.

4 komentarze :

  1. Akurat dziś kolega opowiadał mi o tym filmie, że był banalny i żałuje pieniędzy wydanych na bilet do kina :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się uśmiałam - szczególnie z Zacha Galifianakisa - ...
    A ja się uśmiałam - szczególnie z Zacha Galifianakisa - genialna rola. Może dlatego, tak ochoczo reaguje na ten film, bo byłam na nim w kinie podczas sezonu ogórkowego i miałam wtedy niezłą jazdę, więc ogólnie ten okres wspominam bardzo sympatycznie. Szykuje się nam Kac Vegas 2, więc módlmy się, by twórcy nie zawiedli i pokazali jeszcze więcej! Trudno będzie nas teraz czymkolwiek zaskoczyć ;] Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Film dobry, choć miejscami był nudny. Wada - wersję filmu, jaką oglądałam, był z napisami. Choć w sumie to jest coraz bardziej popularne. lucky-street

    OdpowiedzUsuń
  4. To najlepszy film jaki oglądałam!

    OdpowiedzUsuń