Scenariusz: Duane Adler, Nicole Avril
Zdjęcia: David Claessen
Muzyka: Paul Haslinger
Kraj: USA
Gatunek: Muzyczny, Melodramat
Premiera światowa: 08 sierpnia 2008
Premiera polska: 19 grudnia 2008
Obsada: Mary Elizabeth Winstead, John Reardon, Riley Smith, Tessa Thompson, Julissa Bermundez, Ashley Roberts, Karen LeBlanc
Zdjęcia: David Claessen
Muzyka: Paul Haslinger
Kraj: USA
Gatunek: Muzyczny, Melodramat
Premiera światowa: 08 sierpnia 2008
Premiera polska: 19 grudnia 2008
Obsada: Mary Elizabeth Winstead, John Reardon, Riley Smith, Tessa Thompson, Julissa Bermundez, Ashley Roberts, Karen LeBlanc
Wiele już było takich filmów i przerażające jest to jak wiele ich było o podobnej treści, z podobnym bodźcem. Zastosowano jednak pewien odświeżacz, którym z pewnością jest wprowadzenie ambitnej tancerki w krąg klubów. Darren Grant nie ma może i zbytniego doświadczenia z tego typu filmami, ale no jak na pierwszy film w tym gatunku całkiem nie najgorzej sobie poradził. Jednakże całe moje wrażenie o filmie jest totalnie zwyczajne. Jest to przeciętny film, który nie potrafi przykuć uwagi na dłużej.
Lauryn Kirk po śmierci rodziców wraz ze swoim bratem, Joelem, prowadzi warsztat samochodowy ich ojca. Dziewczynajednak od zawsze kocha tańczyć dlatego chcąc wyrwać się z małego miasteczkapostanawia pojechać do Chicago i tam spełnić swoje marzenia. Niestety jedno znich o możliwości studiowaniu w Szkole Tańca i Śpiewu nie dochodzi do skutku, abojąc się powrócić do domu postanawia zostać na miejscu i podjąć tam pracę. Zpomocą przychodzi jej Dana, która zabiera ją do Klubu Ruby słynącego ztańczących dziewczyn, gdzie kierowniczka zatrudnia ją w księgowości. Dziewczynacałkiem nieźle sobie radzi, ale przypadek chce, że zastępuje ona jedną zchorych dziewczyn i wychodzi na scenę. Od tamtej pory wszyscy chcą ją oglądaćna scenie, a i ona dzięki temu może nabyć nowych ruchów, które może pokazać nakolejnym przesłuchaniu do szkoły. W przygotowaniach pomaga jej nowo poznanyRuss, któremu Lauryn nie jest obojętna.
Nie powiem, bardzo lubię filmy taneczne, ale ze wszystkich filmów z tej kategorii, które miałam okazję obejrzeć ten jest zdecydowane najgorszy, nie wliczając oczywiście niektórych z części „Dziewczyny z drużyny”. Film jest zwyczajny, po prostu przeciętny. Aż wieje nudą z ekranu, bo niewiele się tam dzieje. Jedyne co fascynuje to tylko niektóre z występów w klubie, a nawet końcowy układ nie jest tak zachwycający jak powinien być.
Film prezentuje sobą schemat, który już dawno temu poznaliśmy przy filmie „W rytmie hip hopu”. Biedna dziewczyna porzuca taniec z powodu śmierci jednego z rodzica. Co prawda tutaj mamy tę różnicę, że Lauryn straciła dwoje rodziców, no i tylko dlatego, że ich nie miała musiała zająć się sobą poprzez pracę w warsztacie odkładając, tym samym, swoje marzenia na bok. Poza tym znowu to samo- niedostaje się za pierwszym razem do szkoły. Potem mamy mały przełom i znowu idzie na przesłuchanie, które oczywiście kończy się tak jak większość tych filmów, czyli happy endem. Staje się to już monotonne, ponieważ tak jak w komediach romantycznych wiemy, że główni bohaterowie na końcu będą razem pomimo wszystko, tak w filmach tanecznych wiemy, że w końcu nasi bohaterowie dostaną się do szkoły tanecznej, czy też wygrają konkurs. Nic nowego.
Jakby jednak nie było to ma ten film pewien przekaz, który wcale nie jest taki głupi. Jak się okazuje ciężką pracą można osiągnąć naprawdę bardzo wiele i nie należy się poddawać, gdy za pierwszym razem podwinie się noga. Jak to mówią: „co nas nie zabije, to nas wzmocni” i to chyba właśnie chce przekazać ten film. Ta? Poważnie? Normalnie odkryłam Amerykę! Hehe :D Jest jednak drugie dno tej kwestii. Gdy chcemy spełnić nasze marzenie, to musimy podchodzić do tego małymi kroczkami. Podejmujmy się różnych zadań, ponieważ mogą one nas przybliżyć do sukcesu. Taką okazję miała właśnie Lauryn. Co z tego, że pracowała jako księgowa w tym klubie skoro i tak później wylądowała na scenie. Ciekawe czy miała płacone jak za dwie posady. Tego się już nie dowiedzieliśmy ;P Wiemy tylko, że bardzo pomogło jej to w osiągnięciu swojego celu.
Jedyne co bardzo podobało mi się w tym filmie to były trzy układy i oczywiście wszystkie miały miejsce w klubie. Bardzo spodobał mi się występ Carmen. Miała niezwykle zmysłową choreografię a do tego świetnie dograną muzykę, która dodawała pikanterii. Podobał mi się także drugi solowy występ Lauryn w tym czarnym garniturze. Była fantastyczna. Najbardziej jednak spodobał mi się występ w szarości z parasolami do utworu „Beware of the Dog” w wykonaniu Jameli. Było to bardzo żywiołowe i wtedy naprawdę przykuto moją uwagę. Nie mogę tego jednak powiedzieć o finałowym występie Lauryn. Zawsze było tak, że ostatnie występy były niezwykle fascynujące i na te kilka chwil wstrzymywało się oddech. Tym razem było zupełnie inaczej. Wydaje mi się, że utwór „Just Dance” Lady Gaga najzwyczajniej nie pasował do tego układu. Wydawał mi się on niezwykle chaotyczny nie mający nic wspólnego z tańcem. No, ale w końcu nie jestem tancerką i nie znam się na tym, piszę tylko o tym jak go odebrałam. Pod względem choreograficznym film był marny.
O obsadzie także nie można powiedzieć nic pozytywnego. Najbardziej irytowała mnie postać Joela, którą zagrał John Reardon. Co prawda występował już wcześniej w filmach, takich jak: „Straszny film 4”, czy „Syn Smoka”, ale swoją rolą Joela nie przekonał mnie. Był sztuczny, a każda scena jaką odgrywał wyglądała jak wymuszona. Natomiast Mary Elizabeth Winstead, dorosła córka Johna McClane`a, która tym razem wcieliła się w tancerkę imieniem Lauryn również nie przypadła mi do gustu. Zawsze miałam o niej raczej obojętne zdanie, bo nigdy nie potrafiła mnie do siebie przekonać. Teraz najwyraźniej spadła poniżej poziomu. Ciekawostką jest to, że w filmie wystąpiła jedna z dziewczyn Pussycat Dolls- Ashley Brooks. Co prawda kwestie miała chyba tylko jedną, ale przynajmniej mogliśmy popatrzeć jak tańczy.
Film ten nie jest żadną rewelacją. Spodziewałam się czegoś lepszego, no bo w końcu reklamowano, że to film twórcy Step Up. No, ale najwyraźniej nazwisko to nie wszystko i jeden twórca hitu nie wystarczył, aby hitem stał się kolejny film. Jak dla mnie był nudny i bez polotu. Jedyne co zasługuje na uwagę to tylko nieliczne układy taneczne. Nawet muzyka nie wpada za specjalnie w ucho. Wszystko poniżej przeciętnej.
Ocena: 4/10
Prześlij komentarz