NOWOŚCI

piątek, 10 grudnia 2010

582. Serce nie sługa, reż. Tony Goldwyn

Oryginalny tytuł: Someone Like You...
Reżyseria: Tony Goldwyn
Scenariusz: Elizabeth Chandler
Zdjęcia: Anthony B. Richmond
Muzyka: Rolfe Kent
Na podstawie: powieści Laury Zigman
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 30 marca 2001
Premiera polska na DVD: 30 czerwca 2004
Obsada: Ashley Judd, Greg Kinnear, Hugh Jackman, Ellen Barkin, Marisa Tomei
    Film Tony`ego Goldwyna, znanego między innymi z seriali takich jak „Dexter” czy „Chirurdzy”,to lekka komedia romantyczna, która ze względu na to iż jest za lekka staje się nużąca. Brak mu pewnej magii, za którą kochamy tego typu filmy. Ja uwielbiam komedie romantyczne, uwielbiam też Hugh Jackmana, ale ten film nie wniósł nic nowego i niestety był strasznie monotonny.
    Jane Goodale pracuje przy znanym programie typu talk-show, której gospodarzem jest Diane.Pewnego dnia poznaje Ray`a Brown`a i jest zachwycona jego osobą. Pomimo tego, że Ray ma dziewczynę Jane postanawia się z nim spotykać. Po pewnym czasie zwykła znajomość przeradza się w namiętną miłość do momentu, w którym Ray zrywa ze swoją dziewczyną. Wtedy także zaczyna się coś psuć w jego związku z Jane i wkrótce zostawia także ją. Zrozpaczona Jane, która straciła nie tylko ukochanego, ale również swoje mieszkanie wprowadza się do swojego kolegi z pracy, Eddie`ego. W międzyczasie w ramach olśnienia wpada na teorię porównującą mężczyzn do byków a kobiety do krów i pod nazwiskiem zmarłej pani doktor postanawia opublikować artykuł. Ku jej zdziwieniu staje się sławna.
    Po obejrzeniu tego filmu mam mieszane uczucia, a co gorsza trudno jest mi w ogóle określić jakie one są. Nie zbyt wiele pamiętam z tego filmu, ponieważ tak się nudziłam, że nawet nie zwracałam uwagi na treść. Jedyne co wpadało do głowy i tam pozostało to nieliczne sceny, które właściwie wyrywają serce widza zamiast je balsamować. Spodziewałam się naprawdę przyjemnego filmu z dobrym humorem, ale niestety potwierdziło się to, że większość komedii romantycznych to niezwykle nudne romanse z niewielką dawką humoru. Dla mnie było to po prostu straszne. Żadnej magii, żadnych gwałtowniejszych uczuć, które zaczyna także odczuwać widz. No po prostu film nie wnosi nic do naszych żyć. W związku z tym bardzo zawiodłam się na tym filmie.
    Oczywiście było tutaj wiele romansów, wiele huśtawek nastrojów, wiele rozstań i powrotów, które właściwie miały pewien sens i otworzyły oczy naszej bohaterce na jej prawdziwe uczucia. Jednakże wszystko odbywało się bez większych wzruszeń z mojej strony. Jak gdybym oglądała kolejny głupi schemat bez żadnego większego uczucia. A szkoda, bo mogło być ciekawie. Podobało mi się to jak nawiązał się romans Jane z Ray`em. Myślałam, że zakończy się on trochę później niż tuż przed kupieniem nowego mieszkania. Potem oczywiście nastąpił ten niesamowity powrót do jego byłej dziewczyny, który i dla Jane i dla mnie okazał się szokiem :O no,ale już później jak Jane oprzytomniała to jakoś nie potrafiłam się wkręcić w jej odczucia, no i pomimo tego, że takie sceny zazwyczaj mnie wzruszają ta niestety spłynęła po mnie jak po kaczce. Jednakże z drugiej strony kiedy Jane dostrzegła w końcu jak wygląda prawdziwa miłość, i powiem wam szczerze, że to wtedy się wzruszyłam, a było to wtedy kiedy jej siostra straciła dziecko i jej mąż tak się o nią troszczył i jeszcze był w stanie jej powiedzieć, że jest piękna. Było to niezwykle czułe i faktycznie się rozkleiłam.
    Teoria Jane porównująca ludzi do krów była według mnie absurdalna. Na czym ona polegała?Byk interesuje się krową, ale kiedy już dojdzie między nimi do zbliżenia już jej więcej nie chce i potrzebuje Nowej Krowy. Kiedy naukowcy starali się zakamuflować Starą Krowę okazało się, że byczek i tak nie dał się nabrać. Moim zdaniem nie ma to żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistym życiu. Oczywiście czasami zdarzają się takie przypadki, ale mam nadzieję, że nie wśród dorosłych ludzi. Abstrakcyjnie trochę, ale o dziwo Jane pod pseudonimem dr Marii Charles zyskała uznanie wśród kobiet swoją teorią. Myślę jednak i doszłam do takiego samego wniosku jak Jane, że każda kobieta po rozstaniu czuje się odrzucona i myśli wszystko co najgorsze o facetach próbując jakoś usprawiedliwić siebie i zrzucić całą winę na nich. W takich sytuacjach moim zdaniem wina leży po obu stronach.
    Jak już wspominałam uwielbiam Hugh Jackamana i właściwie tylko dla niego oglądałam ten film do samego końca. Podobała mi się jego postać oraz to jak ją nam przedstawił. Jeżeli chodzi o Ashley Judd to nie mam jej nic do zarzucenia chociaż jej postać nie do końca mnie urzekła. Zresztą chyba żadna z postaci mnie nie zauroczyła do tego stopnia, abym czuła się do niej przywiązana i potrafiła przenieść się do jej świata.
    Film to zdecydowanie pozycja na wieczory i tak do snu kiedy nie jesteście w stanie usnąć :) ja osobiście widzę niewiele pozytywów w tym filmie, ale w sumie jakieś musiały być skoro nie dałam 1 :D No, ale fakt jest taki, że widziałam gorsze filmy. Ten jeszcze jakoś dało się znieść, ale jeżeli nie zdobędziecie nigdzie tego filmu to nie załamujcie się, że go nie obejrzycie. Nie warto. No chyba, że ktoś chce popatrzeć na gołą klatkę Hugh Jackamana (tak jak ja ;P).

Ocena: 4/10

1 komentarz :

  1. Skoro tak mówisz… to specjalnie nie będę się za niego brała.

    OdpowiedzUsuń