NOWOŚCI

wtorek, 22 stycznia 2013

1018. Django, reż. Quentin Tarantino

Oryginalny tytuł: Django Unchained
Reżyseria: Quentin Tarantino
Scenariusz: Quentin Tarantino
Zdjęcia: Robert Richardson
Muzyka: ???
Kraj: USA
Gatunek: Dramat, Western
Premiera: 25 grudnia 2012 (Świat) 18 stycznia 2013 (Polska)
Obsada: Jamie Foxx, Christopher Waltz, Kerry Washington, Leonardo DiCaprio, Samuel L. Jackson, James Remar, Don Johnson

     Każdy kto w swoim życiu widział choć jeden film Quentina Tarantino nie przestanie oglądać jego produkcji do ostatniej z nich. Jego twórczość charakteryzująca się przesadyzmem, ale również i naznaczona sporą dawką humoru trwale zapisuje się w pamięci, a także w światowej kinematografii. „Django” to kolejny po przebojowych „Bękartach wojny” obraz Tarantino, który ma szansę zdobyć Oscara, ale również i jeden z jego czołowych bohaterów- Christopher Waltz, po raz kolejny ma okazję opuścić salę ze statuetką.

    Dwójka handlarzy niewolnikami podąża drogą wraz ze swoim towarem. Na ich drodze staje tajemniczy dentysta, niejaki dr King Shultz (Christopher Waltz), któremu zależy na znalezieniu trójki przestępców i do tego potrzebuje jednego z piątki niewolników- Django (Jamie Foxx).Wykupuje więc mężczyznę dając mu wolność, ale i zabierając go ze sobą w niezapomnianą podróż. Bowiem dr Shultz od dawna nie praktykuje stomatologii, ale odnajduje się w zupełnie nowym zawodzie- łowcy głów. Szkoli więc Django na superszybkiego i genialnego zabójcę białych, aby ten mógł zemścić się za wszystkie swoje cierpienia. Zmierzają w jednym kierunku, do Candylandu zarządzanego przez Calvina Candie (Leonardo DiCaprio), który to wszedł w posiadanie żony Django- Broomhildy (Kerry Washington).
    Jeżeli choć raz zakochasz się w twórczości Tarantino, trudno będzie Ci się odkochać. Po „Pulp Fiction” i „Bękartach wojny” przyszedł czas na kolejną genialną propozycję od tego reżysera- „Django”. Fakt faktem, film nie dorównuje świetnością poprzednikom. Jednakże i tak pozostaje jednym z najbardziej rozbuchanych, najciekawszych i najbardziej krwawych filmów, jakie powstały na przestrzeni roku. Poza tym, jest taki tarantinowski. Oczywiście, zarzucić można pewną schematyczność, gdyż po raz kolejny atakuje się pewny kręg ludzi. Najpierw byli to naziści, teraz przyszedł czas na handlarzy niewolnikami, którym to obrywa się w okrutnym i najbardziej spektakularnym akcie zemsty ze strony głównego bohatera. Django to oczywiście nie Aldo Raine, ale nie oznacza to, że nie ma większej motywacji do posłania swoich prześladowców w diabły! W końcu chodzi tutaj przecież o wyrwanie się spod władzy tyranów, którzy nie mają skrupułów przed rzuceniem nas psom na pożarcie, czy też aby inni łamali nam gnaty i wydłubywali oczy. A zemsta będzie zimna, będzie słodka, będzie krwawa.
    Ponownie trup ściele się gęsto i to w jak wyrafinowany sposób. Krew stała się istotnym elementem do aranżacji domowych ścian, a flaki użyźniają glebę naszego ogródka. Filmy Tarantino to jedne z nielicznych obrazów, gdzie konie potrafią się ukłonić, gdy się je przedstawia, a jak ktoś obrywa ze strzelby to wywala go na kilkadziesiąt metrów za drzwi lub ewentualnie rozsadza go na cząsteczki pierwsze jak gdyby oberwał granatnikiem. Robi to w tak zniewalający sposób, że zakrawa to o sztukę. On nie boi się flaków, nie boi się rozbebłanego mózgu, czy strzępienia ludzkich pleców.
    Do tego wszystkiego dochodzą oczywiście dialogi. To one są punktem, które wynoszą scenariusz na wyżyny. Tak samo zresztą, jak to było w przypadku poprzednich obrazów. Tutaj do historii przejdzie między innymi zdanie „Django. The D is silent”, interesująca wymiana zdań pomiędzy Broomhildą i Stephenem, a także wiele wiele innych, które wręcz porażają inteligencją, a inne znowuż poczuciem humoru. Są solidne nie tylko ze względu na to, że tak zostały spisane przez Tarantino, ale również i przez sposób w jaki obsadzie udaje się je zaprezentować.
     A kto w obsadzie? Same gwiazdy, które po raz kolejny zwalają nas z nóg. Na pierwszym planie oczywiście Christopher Waltz, pierwszy raz grający pozytywną postać w filmie Quentina Tarantino. Oczywiście, na tyle pozytywną, na ile pozwalają mu okoliczności. Tak ciekawej roli i tak genialnie zagranej przez nagrodzonego za Hansa Landę Christophera Waltza dawno już świat nie widział. Ma on w sobie tę charyzmę, która przyciąga nas do ekranu, która hipnotyzuje i w którą wciąż mamy ochotę się przypatrywać. Mężczyzna o wielu twarzach, który jako dr Schultz ma swoje gorsze i lepsze strony. Za nim, a właściwie to przed nim, stoi oczywiście Jamie Foxx w roli tytułowego Django, który tak zachwyca swoim dynamizmem, że aż trudno oderwać od niego wzrok. Chwała za to, że to właśnie jemu dostała się ta rola, a nie Smithowi (choć on również mógłby sobie poradzić) bądź też Terrence'owi Howardowi (w ogóle go tu nie widzę!). Właściwy człowiek na właściwym miejscu. Kolejną perełką tej dżentelmeńskiej obsady jest sam Leonardo DiCaprio, którego twarz krążyła w sieci na długo przed premierą filmu, a który tak ujął, tak wielką wzbudzał trwogę i tak bardzo zachwycał swoją kreacja Candie'go, że aż trudno opisać to w słowach. Wraz z rewelacyjnie ucharakteryzowanym Samuelem L. Jacksonem, którego rozpoznawanie wyglądało mniej więcej tak- Jakiż ten dziadek podobny do Jacksona. Nie... pewnie mi się pomyliło. - dziadek się odzywa – To na bank Jackson. I tyle by było z tego. Są ludzie, których bardzo łatwo można poznać po barwie głosu i Jackson oczywiście do nich należy, tak jak i Morgan Freeman. Czarni w ogóle mają bardzo specyficzne barwy głosu, pełne magii i taką też ma Jackson. Świetnie zagrał Stephena. Zresztą, wszyscy- oprócz Kerry Washington, zagrali po prostu śpiewająco! Oby więcej tak świetnie dobranych person do jak największej ilości filmów.
     Jest jeszcze coś, co na bardzo długo pozostaje w naszej pamięci. Coś poza niebanalnym scenariuszem, świetnymi ujęciami i genialną grą aktorską, a jest to pierwszej klasy muzyka! Tarantino zawsze słynął z tego, że do swoich produkcji wybierał niepospolite utwory, które jedynie podkreślały charakter jego filmów. Dla niektórych dość paranoidalny wybór, dla innych genialny, bo w pewien sposób hipnotyzujący. Tarantino nie skorzystał z pomocy jednego kompozytora. Po raz kolejny ścieżka dźwiękowa do jego filmu to zlepek istniejących świetnych numerów w wykonaniu największych gwiazd, jak chociażby Johnny Cash, jak i całkiem nowych, stworzonych na potrzeby filmu kompozycji. I tak mamy tutaj rewelacyjny utwór tytułowy [link], który otwiera cały obraz i przekazuje podstawowe informacje, tak przy okazji. Stworzył ją i wykonał sam Luis Bacalov, który pracował również przy innych utworach do tej produkcji. Innym utworem zasługującym na uwagę, a który został specjalnie stworzy dla „Django” jest „Who did that to you?” [link]. Wykorzystanie istniejących utworów innych artystów jest jednym z atutów reżysera, który potrafił tym wywołać konkretne uczucia u widza, ale przede wszystkim przywłaszczyć sobie jego sympatię, bądź urozmaicić niektóre z dynamiczniejszych scen, jak choćby innymi ostateczną strzelaninę. Nic więc dziwnego, że do pomocy zaciągnął utwory klasyków, takich jak chociażby Beethoven, czy Johnny Cash. Ten drugi z utworem „Ain't no grave” [link] zwyczajnie powala na kolana! Co tu mówić, soundtrack z Django zdecydowanie należy do jednych z najlepszych, jakie ostatnio powstały.
     Kiedy zabieramy się za oglądanie Quentina Tarantino możemy mieć pewność, że doczekamy ukłonu w stronę starych filmów, nie tylko jego, ale również i innych twórców. „Django” to jednak genialny obraz brutalnej walki z niewolnictwem upstrzonej ludzką krwią i wnętrznościami. Choć nie umywa się do „Bękartów wojny”, to jednak zachwyca wspaniałym scenariuszem, genialnymi dialogami, ale przede wszystkim świetnymi rolami Waltza, DiCaprio i Jacksona. Gdyby jednak komuś było za mało rarytasów, to niech nie zapomina o zniewalającej, która umili seans i tak samo jak reszta sprawi, że pomimo przedłużania obrazu na siłę minie on nam w mgnieniu oka.

Ocena: 8/10

Film obejrzany w ramach 2. edycji Projekt kino jako film dodatkowy.
   

3 komentarze :

  1. Ja też oceniłem Django na 8 w skali do 10, jednak uważam, że jest lepszy od Bękartów Wojny. Scenariusz jest bardziej zaskakujący.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Już tyle tego wszędzie i ja sama też, że powiem krótko - jest ok;)

    OdpowiedzUsuń